Kamelia to najczęściej spotykany kwiat we wschodniej Azji. Jego nasiona składają się z 70% wysokiej jakości tłuszczu, a tłoczony z nich olej tsubaki to tradycyjny kosmetyk od wieków odpowiedzialny za legendarne piękno japońskich włosów. Bogaty w kwasy tłuszczowe Omega—6 i Omega—9, wspomaga zdolność skóry do zatrzymywania wilgoci. Przenika głęboko do jej dolnych warstw, powodując wzrost komórek dających wsparcie i elastyczność skóry. Zmiękcza włosy, przywraca im naturalny połysk, pomaga w problemach suchej skóry, regeneruje uszkodzenia po ondulacji i farbowaniu.
Lista korzyści tego naturalnego skarbu jest naprawdę bardzo długa. Równie długa jest lista kosmetyków, które ten olej wykorzystują. Zachęcona stanem włosów Japonek, od razu po przeprowadzce, sięgnęłam po trzy produkty marki Oshima: szampon, krem i mgiełkę do włosów. Zanim odkryłam tę linię, nie mogłam moich włosów ujarzmić, puszyły się, były poza moją kontrolą. Szampon wspaniale je odżywił, a krem i mgiełka natłuszczają i trzymają je w ryzach. Są idealne do prostej, naturalnie wyglądającej, stylizacji.
Organiczne kosmetyki Medel na bazie ceramidów japońskiego ryżu
Kosmetyki marki Medel odkryłam przypadkowo, buszując w sklepie z produktami organicznymi. Moją uwagę przyciągnęły minimalistyczno—medyczne opakowania. Zaciekawiła mnie też ich baza — esencja z ceramidów japońskiego ryżu. Moje zainteresowanie opłaciło się, bo ceramidy roślinne zapewniają odbudowę uszkodzonego naskórka, zmniejszają nadmierne rogowacenie i hamują utratę wody. Poza tym jak większość kosmetyków organicznych, kosmetyki Medel nie zawierają silikonów, olejów mineralnych, parabenów, składników pochodzenia zwierzęcego, sztucznych barwników i zapachów.
Uzależniłam się od dwóch produktów: kremu do twarzy i żelu nawilżającego do ciała. Krem, oprócz wspomnianych ceramidów, zawiera rumianek i nagietek oraz całe mnóstwo naturalnych olejków m.in. z lawendy, kolendry, liści brzoskwini, korzeni marchewki, pomarańczy, sezamu, ziaren słonecznika i migdałów. Dostarcza mojej skórze wieczorną bombę nawilżenia.
I ten zapach. Naprawdę jest to produkt uzależniający.
Podobnie żel do nawilżania skóry — hipnotyzuje relaksacyjnym, naturalnym zapachem olejów z roślin i warzyw. Główne składniki to rumianek, kamelia, trukwa i liście brzoskwini, pomarańcza, lawenda, grejpfrut, cytryna, drzewo hinoki. Z lisim sprytem używam go tylko na górną część ciała, żeby zapach trafiał prosto do nozdrzy, a butelka pozostała pełna jak długo się da.
Bibułki dostałam w prezencie jako tradycyjny kosmetyczny gadżet z Kyoto. Produkowane są niezmiennie od 1920 roku, w międzyczasie zmodyfikowano jedynie ich rozmiar — duże płachty o wielkości twarzy zmniejszono do poręcznych kieszonkowych prostokątów. Papierki ułożone są w zgrabną książeczkę, a w opakowanie wmontowane jest rozczulające, mikroskopijne lusterko. Absorbują sebum z twarzy, nie uszkadzając przy tym makijażu. Cieszą oko i faktycznie sprawdzają się przy wilgotnym japońskim powietrzu. Niegdyś popularne w kręgu gejszy czy gwiazd estrady i ekranu, obecnie tzw. must have, bez którego i ja, po 3 latach mieszkania w Japonii, nie wyobrażam sobie życia.