Aga Bilska, 37 lat
Yonce’ – czyli czarna dusza we mnie! Mroczna, demoniczna, ociekająca seksapilem druga ja. Uśpiona w ciągu dnia budzi się, kiedy zapada zmierzch. Wychodzę na miasto z moimi dziewczynami – piękne, niezależne… Nie musimy nic. Wystarczy, że jesteśmy, a wszyscy padają na kolana! Leci rap, czy widzisz to ciało stworzone do twerka? Blask świateł, forsa, czerwone usta, siła. Wszyscy tego pragną. Ja nie muszę nic! Faceci są gotowi płacić, ale ja mam to tylko dla Ciebie!
Monia Kucel, 36 lat
W Jehnny Beth z zespołu Savages zakochałam się od pierwszego wejrzenia i od razu zamarzyłam, żeby zobaczyć jej występ na żywo. Gdy do tego doszło, przez cały koncert nie mogłam przestać wyobrażać sobie, że ona to ja. Że gdybym miała do tego warunki i założyła zespół, to śpiewałabym jak Jehnny, wyglądała jak Jehnny, ruszała się jak Jehnny. Nie mogę nazwać tego odczucia “girl crush”, to była totalna identyfikacja z obcą mi osobą, wizualizacja Moni Kucel w wersji rock’n’roll.
Podoba mi się, że nie jest ani chłopacka ani dziewczęca, tylko gdzieś pomiędzy. Że koszula męska, ale jedwabna, że spodnie cygaretki, ale z wysokim stanem, a na nogach różowe szpilki.
Paulinka Puchalska, 21 lat
Zaczęło się od teledysku do piosenki Amanaemonesia. Do tej pory uważam, że choreografia, którą wykonuje Caroline Polachek, jest jedną z najlepszych, które widziałam, a z pewnością najczęściej przeze mnie odtwarzaną (na równi z tą Ciary z Ride). Oszalałam na punkcie rachitycznej dziewczyny w obcisłym kombinezonie, która porusza się z taką łatwością i precyzją jednocześnie. Może to bardziej „dance crush” niż „girl crush”?
W każdym razie słuchając Ch-Ching mam przed oczami bardzo wyraźny obraz siebie wykonującej ten kawałek. Tak wyraźny, że wiem dokładnie, gdzie bym tańczyła, w czym bym tańczyła i w jakiej sytuacji. Ja, ale w ciele Caroline- gibkiej, szczupłej, z długą kitką, na pewno w jakimś dziwnym stroju i szałowym makijażu.
Paulina Gorzkowska, 35 lat
Do żadnej z moich muzycznych idolek nie mogłabym być mniej podobna, niż do Kim Gordon. Ona chuda, z oszczędną ekspresją, u mnie wszystkiego w nadmiarze. Ale gdy w wieku 14 lat zobaczyłam ten teledysk i nową, krótszą fryzurę Kim, postanowiłam chałupniczo wykonać jej imitację, no i wykonałam – nożyczkami do manikiuru. Na finał wyglądałam raczej jak Mark Arm z Mudhoney. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że dziewczyna fikająca w klipie wokół zespołu to Kathleen Hanna, która parę lat później dołączyła do grona moich ulubionych niegrzecznych dziewczyn. No i w sumie teraz czasem czeszę się tak, jak ona (choć nie w tym teledysku): kok na czubku głowy i grzywka na bok. Bardziej z braku innych pomysłów na długie włosy, niż z rzeczywistej inspiracji, ale kto mi zabroni się na nią powołać.
Mania Cebula, 22 lata
Kiedy w 2012 roku nadszedł w końcu upragniony i długo wyczekiwany moment ukończenia szkoły, pozostał jeszcze jeden mały problem – strój na mój bal maturalny. W szkole niemieckiej zostałam pozbawiona szansy na typową studniówkę, czego w sumie nie żałuję, bo uniknęłam dzięki temu czerwonej podwiązki i kiczowatej sukienki.
W tym samym czasie na rynku muzycznym pojawiła się tajemnicza postać Lany del Rey. Jej image divy rodem z kina lat 40-tych przywrócił do łask niesamowity glamour, ciemną kreskę eyelinera i te cudowne fale zakręcane na wałki. To właśnie z jej „Blue Jeans” zaczerpnęłam inspirację na mój strój. Białe cygaretki z wysokim stanem, do tego klasyczna biała marynarka i cieliste platformy, bardzo w stylu vintage. Czerwone usta, mocna kreska i fale z przedziałkiem na bok. Ja też chciałam wyglądać jak gwiazda czarno-białego filmu. I być równie tajemnicza jak ona.
Magdalena Estera Łapińska, 29 lat
Nigdy nie byłam chłopczycą, ale jako nastolatka, słuchałam wyłącznie męskich wykonawców: Led Zeppelin, The Doors, The Rolling Stones, Offspring, Cat Stevens, początki polskiego rapu. Wyjątek stanowiła Whitney Houston. Nie jej muzyka, ale ona sama. Lubiłam patrzeć jak się rusza — zawsze na szpilkach, ale z lekkością, jakby była w trampkach. Kobiecość 150%.
Najbardziej podobała mi się w teledysku „How Will I Know”, gdzie w obcisłej, srebrnej sukience, chustce na włosach i na szpilkach porusza się jak bogini. Była moim wyznacznikiem kobiecości, chciałam być taka jak ona. Z perspektywy czasu widzę, że jestem zupełnie inna, ale sentyment do obcisłych sukienek z lat 90-tych i wesołego pląsu pozostał mi do dziś.