W Anglii mieszkam od ponad trzech lat. Z racji mojej dotychczasowej lokalizacji (studenckie miasto na północy, a nie pełen kosmetyków Londyn), stałam się specjalistką od specyfików z drogerii. Aby stworzyć bardziej zbilansowaną mapę (dla osób o różnej zasobności portfela i różnych potrzebach), do pomocy zaprosiłam Gabrysię Grzywacz, studentkę i blogerkę z Londynu, moją osobistą specjalistkę od brytyjskich kosmetyków. Produkty ułożone są od drogeryjnych po trochę wyższą półkę.
Maseczki Montagne Jeunesse 7th Heaven
Kiedyś zwróciłam uwagę na kolorowe opakowania maseczek Montagne Jeunesse. Mnie wydały się trochę kiczowate i niezbyt ładne, ale moją przyjaciółkę zainspirowały do urządzenia seansu domowego spa. I faktycznie, coś w projekcie tych opakowań bardzo kojarzy mi się z takim chałupniczym upiększaniem. Panie w szlafroczkach? Obstawianie się wszystkimi barwnymi produktami do ciała, jakie ma się w domu, co daje efekt kolorystyczny jak na opakowaniu maseczki? Tak czy inaczej, Montagne Jeunesse jest świetne. Maseczki kosztują funta za sztukę, dobrze nawilżają i oczyszczają skórę. Do tego zawierają naturalne wyciągi roślinne (lub, jak w przypadku maseczki na zdjęciu, oczyszczający miód manuka), nadają się dla wegetarian (duża część maseczek także dla wegan), zaś MJ od początku swojego istnienia (od lat osiemdziesiątych) nie testuje produktów na zwierzętach.
Opakowanie maseczki (10 ml) — ok. 6 zł (perfumerie Douglas sprzedają jedno trochę większe opakowanie, 25 ml, za 9 zł)
Superdrug Vitamin E Hot Cloth Cleanser
Zdaniem Gabrysi — najlepszy produkt do demakijażu. Nakłada się go na twarz i wciera po chwili za pomocą specjalnie dołączonej ściereczki zwilżonej ciepłą wodą. Świetnie usuwa makijaż i nie podrażnia skóry, bo zawiera odżywczą witaminę E. A do tego, jako że pochodzi z linii Superdrug, brytyjskiego odpowiednika Rossmanna, cena też nie jest zaporowa — £4.99 za 200 ml.
200 ml — ok. 27 zł
To nie Threena, ale MINA, nowa marka kosmetyków kolorowych, którą znalazłam dzięki Instagramowi Gabrysi. Po pierwsze — proste, ale ładniutkie opakowania z prostą typografią i kontrastującymi kolorami. Zdecydowanie instagramable. Po drugie — bardzo sympatyczna kampania i strona internetowa (wet eye look z wyrazistymi ustami to coś, co Elemenciary lubią najbardziej). I wreszcie, po trzecie — kosmetyki są takie ładne i dostępne na Covent Garden oraz w Mediolanie, ale w cenach raczej drogeryjnych (np. najtańsza szminka kosztuje niecałe pięć funtów). A jak jest z jakością produktów? Bardzo dobrze. Szminka trzyma się bardzo długo, nawet cały dzień, i pozostaje intensywna. Warto to docenić tym bardziej, że produkty 3INA nie zawierają parabenów (zamiast nich — woski i nawilżające oleje).
W zależności od typu szminki — od ok. 26 do ok. 42 zł
Z Eyeko mam trochę problem. W teorii są świetni — eleganckie opakowania, odżywcze wyciągi roślinne w ich produktach, Alexa Chung jako twórczyni jednego z eyelinerów (czy jakaś inna celebrytka by się nadawała?), szybka wysyłka, zawsze poręczne gratisy. A jednak doświadczenie z produktami Eyeko prowadzi do cokolwiek mieszanych rezultatów, od nietrafionych do absolutnie top.
Niebieski Skinny Liquid Eyeliner mazał się koszmarnie (czego nauczyłam się, nałożywszy go sobie na randkę…). Za to Visual Eyes Liquid Liner nie zmazuje się w ogóle, a do tego ma precyzyjny japoński pędzelek, jeden z lepszych, jakich używałam (a warto dodać, że z eyelinerami zawsze się biedzę).
Moim zdecydowanym zwycięzcą jest jednak Liquid Metal w kolorze rose gold (złoty z drobinkami). Bardzo dobrze się trzyma. Jeśli noc jest bardzo długa (lub dzień, osobiście lubię złoty makijaż nosić w trakcie dnia), to nawet pod jej koniec eyeliner pozostawia bardzo przyjemny połyskujący efekt, który jest wart sporych pieniędzy, jakie trzeba na ten eyeliner wydać (jako że nie jest już dostępny u producenta).
Skinny Liquid Eyeliner — ok. 63 zł
Visual Eyes Liquid Liner — ok. 52 zł
Liquid Metal Eyeliner — ok. 110 zł