Quality Missala to perfumeria z kilkunastoletnią tradycją prowadzona przez uroczą rodzinę Missalów. Twarzą i szyją perfumiarskiej rodziny jest pani Stanisława, wspomagana przez synów (Michała i Mateusza) oraz synowe (Agnieszkę i Joannę). Wymieniamy wszystkich po imieniu, bo to naprawdę bardzo mili i życzliwi ludzie. O ile Mood Scent Bar przyciąga w dużej mierze modną młodzież i branżę kreatywną, Quality Missala to gwarancja jakości dla eleganckich Pań, tuz biznesu i dojrzałych, zdecydowanych nosów.
Mimo aury elitarności i tradycyjnego wystroju w paryskim stylu, atmosfera w środku absolutnie bez zadęcia. Bez obaw przekraczajcie te serdeczne progi.
PS. Z góry przepraszamy czytelniczki gustujące w kompozycjach kwiatowych lub owocowych. Obawiamy się, że nie znajdziecie w naszej subiektywnej selekcji zapachu dla siebie. Obiecujemy zrobić wkrótce uniwersalny przewodnik po zapachach, które doceniamy na skórach innych niż nasze własne.
Thundra powstała w przełomowym dla mnie 1996 roku — wyprowadzałam się wtedy na zawsze z ukochanych Mazur. Nie jest to jednak powód, dla którego ten zapach stał się ważną częścią mojego życia, choć fajnie utwierdzić się w przekonaniu o jego wyjątkowości. Chodzi głównie o to, jak miks paczuli, dzikiej mięty i piżma działa w połączeniu z moją skórą. Wiecie jak? Jak mazurski las z dziecięcych wspomnień. Mokry mech, butwiejąca kora drzew, rozwijająca się grzybnia, wilgotne liście. Wiele z was wzdrygnie się z obrzydzenia i wcale się nie obrażę — Thundra to trudna, mało uniwersalna kompozycja. Jednocześnie jest w niej coś kojącego, coś, co kojarzy mi się z domem. Ale też dzikiego i zmysłowego, co mruczy do mnie zachęcająco. Do tego odrobina słodyczy, na szczęście znośnej i ogrzewającej. Tej dosłownej bym na sobie nie zniosła.
Wody perfumowane są wysoce skoncentrowane (ok. 43%). Utrzymują się na skórze wyjątkowo długo, nawet przez całą dobę. Dlatego bardzo przydaje się dołączony do butelki mini roll on (właśnie go zgubiłam, kurde), do którego można przelać perfumy i wcierać je oszczędnie za uszami. Dzięki temu 100 ml flakon używam od dwóch lat i jestem dopiero w połowie butelki.
Nos: rodzina Durante
Rok wydania: 1996
Cena: 865 zł (100 ml)
Monia
Taki dzisiaj dzień, że chciałabym być wszędzie, byle nie w mieście. Za oknem biało od smogu, śmierdzi i boli mnie głowa. Próbuję teleportacji przez zapach. Nos w korek, by choć na chwilę, z zamkniętymi oczami, udać się do Bretanii Anatole’a Lebreton’a — twórcy Grimoire. Stanąć na klifie, zaciągnąć się morską bryzą, popatrzeć w dal, gdzie ocean spotyka się z pochmurnym niebem. Odrobinę poprawia mi się humor.
Patrzę na ładne minimalistyczne opakowanie, które kryje całkiem złożony zapach. Początek Grimoire jest ziołowy (za sprawą bazylii i lawendy), i energetyzujący (dzięki bergamotce i żywicy elemi). Po godzinie mocno się zmienia. Wyczuwam wyraźnie kadzidło, w tle delikatny cedr. Paczuli, mimo, że jest w nucie bazy, nie wyczuwam wcale, a szkoda. Mimo swojej mrocznej nazwy (grymuar to stara księga wiedzy magicznej, ze zbiorami zaklęć i listą demonów), zapach budzi we mnie same pozytywne i radosne skojarzenia. To nie mroki średniowiecza, a raczej drewniany kościółek na śródziemnomorskim klifie. A że skały, słona woda i nadmorskie porosty są tym, co po zbutwiałym lesie lubię najbardziej, oceniam Grimoire na piątkę z plusem.
Nos: Anatole Lebreton
Rok wydania: 2017
Cena: 398 zł (50 ml)
Monia
Zacznę od tego, że na łazienkowej półce muszę mieć zapach, który mniej lub bardziej dosłownie nawiązuje do morza, znad którego pochodzę. Woda i sól dbają o mój komfort, sprawiają, że czuję się bezpiecznie. Kojarzą mi się z dzieciństwem i szerokimi dzikimi plażami w Karwieńskich Błotach.
Od kilku lat używam Sel de Vetiver The Different Company, ale o nim napiszę przy okazji przeglądu neoperfumerii GaliLu.
Do rzeczy! Z marszu uderzyłam w pretensjonalny ton — próbkę Acqua di Sale zabrałam w podróż na Sycylię i to właśnie tu, między potężną Etną a wychłodzonym słonym morzem, skraplam się wodą Profumum Roma. Nieźle, co? A że jestem dość sentymentalna i wobec krajobrazów (zwłaszcza włoskich, w końcu mam tu rodzinę), i wobec zapachów, wyszła wzruszająca historia. Wzruszająca ze względu na skojarzenia, których, felicemente, się nie pozbędę. Bo Acqua di Sale sam w sobie mnie nie rozczula. Jest cierpki, chłodny, bardzo naturalistyczny. I dalej — surowy, zwodzący za nos, trwały. Nie udaje nadmorskich wakacji w turystycznej miejscowości. W ogóle niczego nie udaje i chyba właśnie ten brak przekombinowania najbardziej w nim doceniam. Cedr, wodorosty, sól, mirt. Tylko tyle i aż tyle.
Myślę, że z powodzeniem mógłby zastąpić mi wspomniany ukochany Sel de Vetiver (wow, aż sama nie wierzę w to, co piszę!).
Nos: rodzina Durante
Rok wydania: 1996
Cena: 310 zł (18 ml), 865 zł (100 ml)
Paulina