Kosmetyczna mapa świata. 26.04.2018. Tekst i zdjęcia: Paulina Puchalska

Praktyczny przewodnik po Morzu Martwym

A w nim same konkretny i garść zdjęć

Na kiedy zaplanować wycieczkę?

Ze względu na położenie – rów tektoniczny między Izraelem a Jordanią – nad Morzem Martwym panują specyficzne warunki atmosferyczne. Niemalże zerowy procent wilgoci utrudnia oddychanie i zwiększa zapotrzebowanie na płyny, wobec czego warto uzbroić się w kilka butelek wody mineralnej, ale o tym, co uważam za niezbędne przy kompletowaniu wyprawki, później.
Osobom o słabszej odporności na wysokie temperatury odradzam wycieczkę w sezonie letnim. W zeszłym roku wybrałam się do Ein Gedi na początku czerwca i już wtedy termometr wskazywał 45 stopni Celsjusza. Tym razem, w połowie kwietnia, iPhone zatrzymał się na trzydziestu siedmiu. W rzeczywistości słońce w zenicie dawało się we znaki już w pierwszej minucie po opuszczeniu autokaru.

Jak się tam dostać i gdzie wysiąść?

Nad Morze Martwe dojedziecie zarówno z Tel-Awiwu, jak i z Jerozolimy. Z TLV raz dziennie kursuje bezpośredni autobus (nr 421, startuje ze stacji nieopodal głównego dworca kolejowego około 8:40), druga opcja to przesiadka w Jerozolimie, do której zabiorą Was autobusy 405 i 480, odjeżdżające z szóstego piętra Central Bus Station (wejście od ulicy Levinsky, w okolicach dworca kolejowego Ha’Hagana).
W Jerozolimie również musicie udać się na główną stację. Znajdziecie ją na ostatnim piętrze centrum handlowego przy Jaffa Road i to właśnie stąd wyruszycie bezpośrednio na pustynię. Autokary odjeżdżają średnio co 40 min-1 godzinę – dokładny rozkład warto sprawdzić chociaż na dzień przed.

Bilet w jedną stronę kosztuje około 27 NIS (1 NIS to równowartość około 1 PLN), ale cena zmienia się w zależności od miejsca wysiadki. Poprzednim razem dojechałyśmy do najbardziej turystycznej plaży – Ein Gedi. Ma ona swoje plusy, ale, moim zdaniem, przeważają minusy. Dużo ludzi, śladowe ilości błota w Morzu (trzeba kupić gotowe błoto kosmetyczne w pobliskim sklepie), wysokie ceny, zabudowana panorama – żeby jeszcze bardziej zobrazować różnice, porównałabym Ein-Gedi do Władysławowa, zaś dzikie plaże do Dębek poza sezonem, o! Niemniej jednak po kąpieli w słonej zawiesinie, jaką jest woda w Morzu Martwym, miło wziąć prysznic lub choćby opłukać się czystą wodą. Na dzikiej plaży nie uświadczycie takich luksusów, w Ein-Gedi owszem. Schronicie się również przed słońcem pod dużymi parasolami (darmowe).
Pomimo kilku niedogodności (wspomniany brak pryszniców), dużo bardziej podobało mi się w okolicach Metzukey-Dragot – plaży, która zyskała miano hippisowskiej. Żeby zejść do brzegu, trzeba pokonać około kilometr łagodnego zbocza. To pestka, biorąc pod uwagę spektakularne widoki, które towarzyszą wędrówce.

Jeśli jesteście dziewczynami i podróżujecie z koleżanką lub w pojedynkę, musicie być przygotowane na natrętnych mężczyzn. Nie są groźni, ale doskonale wiedzą, że trafia tu sporo nudystów i nudystek, i z tego korzystają. Spacerują od miejsca do miejsca, zagadują łamaną angielszczyzną („How are you?”, „Where are you from?”), obserwują. Zdaję sobie sprawę, że taka sytuacja może być uciążliwa. My zbywałyśmy ich bez ogródek stanowczym „Go away!”. Czasem musiałyśmy się bardziej postarać i wejść w jałową gadkę, ale większość rozumiała i odchodziła.

Błoto, którym można (a nawet trzeba) obłożyć się od stóp do głów, znajdziecie po prostu na dnie. Czasem zielone, czasem szare, czasem czarne lub białe. Bogate w minerały i witaminy, zmiękcza naskórek i wprawia w dobre samopoczucie.

Co ze sobą zabrać?

Wodę, wodę i jeszcze raz wodę. Lepiej przemęczyć się z tymi dodatkowymi kilogramami na plecach, niż potem ryzykować odwodnieniem lub udarem. Przypominam Wam, że żar na pustyni w niczym nie przypomina tego miejskiego – dla niektórych będzie to doświadczenie graniczne.
Oprócz wody (serio, zapomnijcie o napojach słodzonych) zaopatrzcie się w coś lekkiego do jedzenia. Sprawdzą się chlebki pita, owoce, warzywa, falafel (same kotleciki, które łatwo przewieźć), garść orzechów czy daktyli.
Do kosmetyczki zapakujcie kremy z wysokim filtrem, hydrolat lub wodę termalną do spryskania twarzy po kąpieli w Morzu, mokre chusteczki. Te ostatnie przydadzą się (i to bardzo), żeby oczyścić ciało z soli, jeśli zdecydujecie się wybrać na jedną z dzikich plaż.

Stanowczo odradzam nakładanie japonek. Dużo wygodniej będzie Wam w klapkach typu Birkenstock, sandałach amortyzujących kostkę lub zabutowanych trampkach. Do tego okulary przeciwsłoneczne, coś cieplejszego, jeśli planujecie *wracać wieczorem (ostatnie autobusy powrotne złapiecie ok. 19-19:30, rozkład jazdy do sprawdzenia na stronie www.egged.co.il, chociaż ten czasem mija się z prawdą. Zapytajcie zawczasu w okienku na dworcu lub wojska, które stacjonuje praktycznie wszędzie), luźne ubranie – wbijanie się w obcisłe jeansy po całej akcji to ostatnie, na co będziecie mieli ochotę.
*z pewnością wiele osób, zwłaszcza mężczyzn, zaproponuje Wam podwózkę samochodem. To zawsze kusząca opcja (w końcu zaoszczędzone 30 szekli można wydać na pyszny sabich), którą praktykuje się na całym świecie, ale wiedziona traumatycznym doświadczeniem w tych rejonach polecam trzymać się Egged Tours.

Przeciwwskazania

Zapomnijcie o depilacji woskiem na trzy dni przed planowaną wycieczką, lub maszynką na dzień przed (ze względu na ewentualne zacięcia). Zasolenie w Morzu Martwym wynosi około 40-50% – kontakt jakiejkolwiek otwartej rany z wodą doprowadzi Was do łez i na długie godziny spotęguje uczucie pieczenia i świądu.

Odradzam zanurzanie głowy z rozpuszczonymi włosami, jeśli chcecie uniknąć niemalże niemożliwych do wyczesania tłustych kołtunów.

Podsumowanie

Wiecie już, jak przygotować się na jednodniową wyprawę nad Morze Martwe. Gwarantuję Wam, że wrócicie dziwnie spokojni, zrelaksowani i z miękką skórą. Resztę niech dopowiedzą zdjęcia!


Na tej stronie korzystamy z cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody, zmień ustawienia przeglądarki.OK