Wywiad. 26.07.2017. Tekst: Monia Kucel, zdjęcia: Paulina Puchalska

Margaret de Heinrich de Omorovicza

Chciałabym wyprać nam wszystkim głowy i wgrać nowy program. Zatytułowałabym go „Twój los jest w twoich rękach”

Do 2005 dyplomatka i pracownica Ambasady Stanów Zjednoczonych. W 2006 zmienia swoje życie o sto osiemdziesiąt stopni i razem z mężem zakłada markę kosmetyczną Omorovicza — dziś synonim jakości i luksusu.
Prywatnie bardzo wspierająca, serdeczna i ciepła osoba, która dużo się śmieje, a o swoich produktach opowiada z ogromną pasją. Z nie mniejszą zresztą o czwórce dzieci, które wychowuje ze Stephenem w Londynie.

Co Cię napędza do działania? Co inspiruje?

Czy nam się to podoba, czy nie, każdego w mniejszym lub większym stopniu dogania rutyna dnia codziennego. Musimy przecież wyjść z domu, zarobić pieniądze, zrobić zakupy, spędzić czas z rodziną. Nasze życie to szereg zobowiązań, które na tę rutynę pracują, dlatego potrzebujemy interakcji z innymi ludźmi — małych crushów, zderzeń, inspiracji, które wytrącają nas na chwilę z własnej orbity i inspirują do podjęcia nowych działań. W moim przypadku pić mniej białego wina, zdrowiej się odżywiać, ćwiczyć, jeździć częściej na wakacje.

Utrzymanie się jednak na poziomie inspiracji to nie taka prosta sprawa. Granica między inspiracją, a frustracją drugim człowiekiem jest bardzo cienka, jak włosek dziecka. Wystarczy włączyć Instagram i choćby nie wiem, jakim się było świadomym i zadowolonym z siebie i swojego życia, to drobne, pozornie niegroźne niepewności przedostają się do naszego wnętrza i sprawiają, że zaczynamy wątpić: „Dlaczego nie zaprosili mnie na tę imprezę?”, „Jak ona radzi sobie z pracą i dziećmi?”, „Ile razy w tygodniu ćwiczy, że tak wygląda?”. Zwłaszcza nam, kobietom, łatwo w paść w pułapkę mediów społecznościowych. Często nosimy w sobie niepotrzebne spięcia i towarzyszące im przeświadczenie, że nie jesteśmy wystarczająco dobre. Potrafimy odpuścić ważne dla nas sprawy z powodu jednej porażki. Chciałabym wyprać nam wszystkim głowy i wgrać nowy program, a zatytułowałabym go Twój los jest w twoich rękach.

Pytanie tylko, jak skutecznie się za to zabrać.

Dobrze byłoby utrzymać balans, znaleźć sposób na wzmocnienie tej cienkiej linii i zatrzymanie się wyłącznie na poziomie pozytywnych bodźców. Żeby poczuć się wzmocnionym do odkrywania własnego potencjału i stawania najlepszą wersją samego siebie. Nie wiem, czy potrafię to przełożyć na słowa. Ale dużo o tym myślę, mam dwie prawie nastoletnie córki.

Co w takim razie doradziłabyś nastoletniej sobie, ale z dzisiejszej perspektywy dojrzałej kobiety?

Absolutnie nic. Serio. Popełnianie błędów jest wpisane w ludzką egzystencję, i to z błędów bierze się nasze doświadczenie i mądrość. Robiłam kiedyś masę głupstw, zresztą zdarza mi to do dzisiaj. Nawet wczoraj palnęłam takie, że powinnam siedzieć przez kilka dni ze wstydu z naciągniętą na głowę kołdrą.
Nie ma ewolucji bez małych i dużych rewolucji, na które składają się złamane serca, stracone możliwości i inne osobiste przeżycia, nie zawsze piękne, kolorowe, godne pochwały. Życie to bardzo długa podróż, proces wymyślania siebie może trwać aż do końca. Różne zdarzenia mogą nas pchnąć na zupełnie nowe tory. Fajnie mieć w sobie elastyczność i zgodę na takie niespodzianki. Dlatego nie dałabym sobie żadnej rady.

Czy mogłabyś podpowiedzieć naszym czytelniczkom, które nie mają dużych budżetów na kosmetyki, w jaki produkt Omorovicza zainwestować zaoszczędzone pieniądze?

Młode dziewczyny ze skromnym budżetem to mój ulubiony target. Pamiętam doskonale ten etap mojego życia. Pracowałam na swoje wydatki od 15 roku życia. Obrałam prostą, choć wymagającą pewnych wyrzeczeń metodę — kupowałam bardzo mało, ale dobrej jakości. A szczególnie kosmetyki, bo już wtedy miałam na ich punkcie hopla. W jednym miesiącu kupowałam krem, w kolejnym tonik, a w jeszcze kolejnym szminkę.
Gdybym miała doradzić jedną rzecz Omorovicza, zachęcałabym do dobierania produktu do rodzaju cery. Na trądzik — Deep Cleansing Mask. Naczynka — Balancing Moisturiser. Przesuszona? Gold Rescue Cream.

Jednak moim ulubionym i przy tym najbardziej uniwersalnym produktem jest Thermal Cleansing Balm. Ma tyle zalet! Złuszcza martwy naskórek, balansuje poziom nawilżenia, wyrównuje powierzchnię skóry, pięknie pachnie.

Co pakujesz do podróżnej kosmetyczki? Masz swoje travel essentials?

Zależy, gdzie się wybieram. Jeśli na ślub przyjaciół, to na pewno pakuję maskę Instant Plumping Mask, która jest gwarancją promiennej, świeżej skóry. Jeśli nad morze, to Glam Glow. Jeśli w długą podróż, to Gold Rescue Cream.
Mam też trzy produkty, które zawsze wożę ze sobą niezależnie od miejsca: Thermal Cleansing Balm, Queen of Hungary Mist i wspominany Gold Rescue Cream. Do makijażu korektor Mineral Touch i BB Cream z SPF 20.

A czy zdarza Ci się używać kosmetyków konkurencyjnych marek?

Zdarza mi się je testować, ale szczerze? Czuję ogromny dyskomfort, używając produktów innych niż Omorovicza. Nie dlatego, że psuje mi się cera, ale dlatego, że wkładam ogromne pokłady energii i serca w dopracowywanie naszych formuł. W związku z tym nie mam potrzeby szukać u konkurencji.
Co więcej, nie wypuściłabym na rynek żadnego produktu, do którego nie byłabym 100% przekonana. Naprawdę uważam, że nasze produkty są najlepsze na świecie.

Kiedy czujesz się najbardziej atrakcyjna?

Uwielbiam takie pytania! Czuję się najbardziej atrakcyjna, gdy opowiadam o czymś, co mnie pasjonuje. Na przykład w tym momencie — spotkałam się z fajnymi dziewczynami w inspirującym miejscu, mam na sobie dobrze skrojoną sukienkę i świetne okulary. Pachnę ulubionymi perfumami. Piję wodę i opowiadam o swojej marce, którą kocham. To wspaniałe uczucie.
Poza tym uważam, że piękno jest trójwymiarowe. Jeśli patrzysz na zdjęcie lub odbicie w lustrze, nigdy nie jesteś w stanie w pełni tego obrazu docenić, bo widzisz się tylko z jednej perspektywy. Dlatego przyglądając się mojemu zdjęciu ilustrującemu ten wywiad, prawdopodobnie w ogóle się mną nie zachwycicie. Wierzę jednak, że gdy mówimy z pasją, widać na naszych twarzach emocje, energię, która z nas wypływa. Wtedy jesteśmy najpiękniejsze i autentyczne.

Wspomniałaś o ulubionych perfumach. Zdradzisz, czym pachniesz?

To Carnal Flower Frederica Malle’a. Wiąże się z nim nawet pewna anegdota. Dwa lata temu byłam z mężem na kolacji. Do sąsiedniego stolika przysiadła się grupa kobiet. Jedna z nich przeszła obok nas, a za nią ciągnął się najpiękniejszy zapach świata… Przez chwilę nie mogłam zebrać myśli. Ocucił mnie głos Stephena: „Czułaś ten zapach?”. I uwierzcie mi na słowo — to nie typ faceta, któremu zdarzają się takie uwagi. Chciałam podejść do niej i zapytać, czym pachnie, ale Stephen mnie powstrzymał — jest Europejczykiem, peszą go takie sytuacje. Doczekałam momentu, gdy się oddalił i bezczelnie, po amerykańsku, zapytałam się tamtej dziewczyny czym pachnie. Był to właśnie Carnal Flower. Dodała na koniec: „Nie czuj się skrępowana, zrobiłam dokładnie to samo miesiąc temu (śmiech).”


Na tej stronie korzystamy z cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody, zmień ustawienia przeglądarki.OK