Zastanawiam się, na ile jesteś świadoma swojej naturalnej nonszalancji, którą tak w Tobie lubię.
Masz na myśli mój nieład? Bo to nie jest tak, że ja nic przy sobie nie robię. Na pewno w głowie jest luz i spontaniczność, co pewnie przekłada się na mój wygląd zewnętrzny. Poza tym estetyka, którą lubię, bez wątpienia wywiera na mnie wpływ.
Ogólnie staram się dbać o siebie, regularnie pielęgnować, kupować fajne ubrania, więc to nie jest do końca tak, że tego nie kontroluję. Być może nonszalancja, o której wspominasz to moja niezamierzona sztuczka.
To jak dbasz o siebie na co dzień? Jak wyglądają twoje poranki?
Mój poranny rozruch bardzo rozciąga się w czasie. Gdybym nie była śpiochem i nie śpieszyła się na jogę, to pewnie brałabym codziennie rano długą kąpiel. A tak to szybki prysznic, bo lubię mieć świeże, umyte włosy, ekspresowe mycie twarzy i zębów. Nakładam krem, podkład, maluję rzęsy, trochę różu na policzki. Spryskuję się ulubionym zapachem. Tak na marginesie w zapachach zakochuję się i przywiązuję do nich na dobrych kilka lat.
Zdradzisz nam jaki zapach został z Tobą na dłużej?
Na przykład perfumy na bazie paczuli, które zrobił mój znajomy fryzjer Rafał Żurek. Aktualnie szukam dla siebie czegoś nowego. Być może będzie to coś od D.S. & Durga. To marka, przy której od jakiegoś czasu się kręcę. Zaintrygował mnie opis ich perfum El Cosmico, na którego temat czytałam dużo w internecie. Niedawno pojawiły się w Mood Scent Barze, więc natychmiast pojechałam na Tamkę sprawdzić, czy zapach pokryje się z moimi wyobrażeniami. Powąchałam i niestety musiałam zmierzyć się z rozczarowaniem. Pierwsze skojarzenie — wstrętne lekarstwo, którego używałam w dzieciństwie. Kurczę, a miała być pustynia i pełnia księżyca w Teksasie! Ale nie wykluczam szalonego pomysłu kupienia ich dla samej nazwy.
A zapach kosmetyków do pielęgnacji? Ma on dla Ciebie znaczenie? Ja jestem na tym punkcie totalnie wyczulona i nie jestem w stanie używać produktów, które potem kłócą się z moimi perfumami.
Lubię naturalne kosmetyki, które pachną roślinami i apteką. Dlatego często odwiedzam GaliLu i sklepy ekologiczne. W ogóle większą przyjemność sprawia mi kupowanie kosmetyków niż ubrań. Jestem skłonna wydać więcej na dobrą, naturalną pielęgnację, niż na ubrania, które kupuję głownie w second handach. Staram się chodzić regularnie na zabiegi do Pani Grażynki i Eli z gabinetu GaliLu.
Masz swoje ulubione?
Zdecydowanie kwas migdałowy plus zabieg różany. Złuszcza naskórek, zapobiega powstawaniu zaskórników, odświeża, nawilża. W ogóle kwas migdałowy i kwas glikolowy to moje wielkie odkrycie. Bardzo dobrze na mnie działają.
Gdy widziałyśmy się jakiś czas temu, narzekałaś na swoją cerę.
Już jest lepiej. Pewnie poniekąd dzięki wspomnianym kwasom. Ale też nie oszukujmy się, u nas kobiet ogromną rolę odgrywają hormony. Gdy reguluje Ci się gospodarka hormonalna, to regulują się emocje. A gdy jest dobrze w głowie, to i dobrze na zewnątrz.
Czyli wnioskuję, że jest dobrze?
Jest dobrze! Z reguły jak jest miłość — to jest dobrze.
To super. Wróćmy jeszcze na chwilę do kosmetyków, bo ciekawi mnie, jak je wybierasz oprócz wspomnianego kryterium zapachowego. Czytasz o nich? Robisz research?
Zdarza mi się, że czytam o nich na stronach internetowych, ale zazwyczaj idę do sklepu i wybieram sama. Sprawdzam zapach, konsystencję, słucham porad ekspedientki.
Kosmetyki kupuję jak ciuchy — musi być „bam”, taki „cosmetic crush”. Gdy już zdecyduję się na zakup, to ten produkt na długo u mnie zostaje. Wracam do niego. Tak jest na przykład z szamponem Klorane z chininą, którego używam od bardzo dawna.
Jak dbasz o włosy oprócz używania wspomnianego szamponu?
Myję je codziennie. Balsam nakładam tylko na końcówki i to obojętnie jaki. Suszę włosy głową do dołu i już ich nie układam. Zaczęły mi ostatnio wypadać, macie na to jakąś sprawdzoną metodę?
Polecam suplement „Włosy, Skóra Paznokcie” marki Solgar. Moje włosy są cienkie, ze skłonnością do wypadania, przetestowałam wiele suplementów i ten naprawdę daje widoczną poprawę. Można je kupić w sklepach zielarskich i niektórych aptekach.
Problem w tym, że ja kupuję suplementy pod wpływem zrywu, zażywam przez kilka dni, a potem o nich zapominam. Mam ich pełną szufladę.
To postaw je sobie przy łóżku lub w miejscu, w którym trzymasz wodę. U mnie ta metoda bardzo się sprawdza.
No dobra, spróbuję. Póki co kupiłam sobie olejek ajurwedyjski Kadhi. Używałam go w zeszłym roku i bardzo szybko odrosły mi po nim włosy, a jeszcze dwa lata temu miałam jeża.
My obie uwielbiamy olejki. Skoro o nich wspomniałaś, to chętnie dowiemy się, jakich jeszcze używasz?
Poczekaj, przyniosę swoją kosmetyczkę. Co my tu mamy? Olejek geraniowy z apteki, olejek paczulowy, kwiatowa esencja Bach Rescue Remedy. Olejki eteryczne są dla mnie bardzo ważne. Wącham je, gdy jestem zestresowana, dodaję do kąpieli i do olejku migdałowego, którym smaruję ciało. A jeśli chcesz wiedzieć, co jeszcze mam w kosmetyczce to jest w niej kasztanek na szczęście od mojej mamy i niezjedzony magnez (śmiech).
Czy mama miała wpływ na twoją pielęgnację?
Nie, raczej nie. Ale dała mi jedną dobra radę, jak przystało na matkę ze wschodniej Europy. Nie pozwoliła mi depilować brwi. Powiedziała, że są piękne i mam je zostawić w spokoju. I rzeczywiście nigdy nic przy nich nie majstrowałam. Zastanawiam się, czy ta rada wynikała z troski czy z nostalgii — mam brwi identyczne jak mój nieżyjący ojciec. Tak czy owak jestem mamie za nią bardzo wdzięczna.
Paulinka: To cenna wskazówka. Moja mama mi niestety tak nie powiedziała i zaliczyłam straszną wpadkę. Wiele lat walczyłam, żeby odzyskać swoje naturalnie gęste brwi.
No tak, ale z drugiej strony nie podobają mi się dziewczyny z przesadnie zagęszczonymi brwiami, jeśli nie wynika to z ich urody. Wolę delikatne brwi, nawet takie prawie niewidoczne, jeśli taka jest czyjaś natura, niż te sztucznie narysowane.
O, to może spytam od razu jakie dziewczyny przyciągają Twoją uwagę?
Z charyzmą i mądrym spojrzeniem. Te dwie cechy zachęcają mnie w ludziach do zawierania z nimi znajomości. Jeżeli pytasz o urodę i stylówę, dzieje się to raczej spontaniczne.
Do tej pory dwie osoby wryły mi się w pamięć: pierwsza to pewna starsza już kobieta, bardzo wysoka, krótkie siwe włosy zaczesane do tyłu, długi płaszcz, wchodzi do knajpy w Madrycie, w której akurat siedzę i nie mogę oderwać od niej wzroku. Druga już w Warszawie, młoda, około 30—stki, ale już z pierwszymi zmarszczkami. Czarna jedwabna koszula, czarne rozkloszowane spodnie z wysokim stanem, koturny, długie brązowe włosy, i to „coś”, że musiałam się za nią odwrócić!
I teraz na odwrót. Co według Ciebie szpeci?
Za mocny makijaż. Ostatnio widziałam dziewczynę w tramwaju totalnie zmalowaną. I miałam poczucie obłędnego zdziwienia — dlaczego? Po co? Zastanawiam się nad psychologicznym aspektem makijażu. Łatwo przekroczyć granicę od autokreacji do efektu maski i zniewolenia.
Być może tym dziewczynom brakuje jakiegoś dobrego przykładu. Ty pracujesz na co dzień przy sesjach zdjęciowych. Udało Ci się podpatrzeć jakiś trik, który wcieliłaś później w swoje życie?
Raczej rzadko pytam o to dziewczyny i z zasady jestem wierna produktom, które znajduję sama. Są one zazwyczaj naturalne, organiczne, a takich kosmetyków przy sesjach się nie używa. Ostatnio zainteresowałam się jakimś podkładem, który robił świetny efekt na skórze, ale okazało się, że jest on pełen silikonów. To nie jest produkt, którego mam ochotę używać na co dzień.
Tak świadome podejście do kosmetyków i wyglądu towarzyszyło Ci zawsze? Czy wypracowałaś to sobie dzięki nastoletnim błędom?
W mojej rodzinie nie było kultu makijażu, raczej go tępiono. Także jako nastolatka nosiłam długie włosy, takie „śledzie”. No i co najwyżej maskowałam sobie pryszcze. Na „złą drogę” sprowadziła mnie moja przyjaciółka, z którą wymykałam się na imprezy. Za jej namową zaczęłam eksperymentować z makijażem, fryzurami, kolorem włosów. Na szczęście ta faza trwała krótko, ze dwa, trzy lata. Chociaż jakiś czas temu wróciłam do jednej z fryzur z tamtego okresu — któtkie, ciemne włosy zaczesane do tyłu. Ale zdecydowanie wolę siebie z naturalnymi włosami, takimi jak teraz.
Nie mają nic wspólnego ze śledziami! Czy to kwestia dobrego strzyżenia?
Raczej omijam fryzjerów szerokim łukiem! Szczerze mówiąc tylko dwa razy w życiu byłam zadowolona. Raz przy okazji sesji ostrzygł mnie Łukasz Pycior. Ta fryzura odrastała mi przez kolejne dwa lata i cały czas wyglądała dobrze. Kacper Rączkowski zrobił mi też kiedyś idealnego jeża. A poza tym, to same porażki. Także – podcinam sobie włosy sama i raz na pół roku delikatnie je rozjaśniam.
Też sama? Czym?
Zmrożę Wam krew w żyłach, bo robię to mieszanką Joanna Blond w sprayu za kilkanaście złotych. Spryskuję nim włosy, suszę i nie myję ich przez dwa dni. Bardzo szalona metoda, ale nie zrobiłam sobie przez nią krzywdy, nie licząc jednej wpadki pod tytułem „strawberry blond”.
Czyli mamy sekret Twoich włosów — wcześniej wspomniany Klorane z chininą i spray Joanna raz na pół roku. Chyba wreszcie wyciągnęłam z Ciebie odpowiedź na moje pierwsze pytanie.
Teraz zaczynam rozumieć, o co Ci chodziło z tą nonszalancją na początku naszej rozmowy. Właściwie na co dzień niewiele przy sobie robię. Wolę sobie zafundować raz na jakiś czas domowe spa, niż codziennie spędzać czas na eksperymentowaniu z pielęgnacją.
Masz koleżanki, z którymi urządzasz sobie to domowe spa? Od czasu, gdy poznałyśmy się z Paulinką, zdarza nam się edytować naszą stronę z maseczkami na twarzy. Muszę przyznać, że bardzo mi się to podoba.
To wpadnijcie do mnie kiedyś na maseczki! Zrobimy sobie „SPA Marcela”.
Ale wracając do pytania, zdarza mi się czasem zrobić sobie wieczór pielęgnacyjny z moją przyjaciółką, która nie mieszka w Warszawie i czasem mnie tu odwiedza. Pielęgnacja jest jednak dla mnie formą relaksu, to czas tylko dla mnie. Jestem kąpielowym freakiem. Po szalonym, zabieganym dniu, lubię zrobić sobie wieczorem długą kąpiel, dodać do wody pachnące olejki lub sól morską Ahava, zrobić peeling, nałożyć olejek na włosy, zapalić świeczki. To takie randeczki friko romantiko sama ze sobą.
Czyli rozumiem, że cenisz sobie relaks?
Totalnie! Grunt to się dobrze wyspać, to moja życiowa dewiza. Jestem strasznym śpiochem. Naprawdę uwielbiam spać, leżeć i patrzeć w sufit.
To w tej kwestii jesteś moim przeciwieństwem. Ja jestem generałem. Zrywam się rano o siódmej.
Przydałby mi się na co dzień taki generał. Moja mama trochę taka jest. Jej wizyty są dla mnie odświeżające, dzięki niej mój dzień zupełnie inaczej się ustawia. Krząta się od rana, planuje posiłki, a wieczorem wyciąga mnie na długi spacer. Mama uwielbia spacery. Potrafi wstać o 7 rano i pójść na dwie godziny do lasu, żeby się dotlenić. Ja też, ale nie udaje mi się tego praktykować z takim zaangażowaniem jak jej.
Przy niej rytm dnia staje się spokojny i regularny, a ja od tego od razu szczupleję.
Zastanawiasz się czasem, jak Ty się zestarzejesz?
Jeszcze nie, ale moja mama właśnie jest na etapie takich rozkminek. Czy zestarzeje się ładnie czy brzydko. My możemy pogadać o tym za 15 lat!
Zdradź nam jeszcze swój Power Beauty Item.
Tę funkcję spełniają u mnie ubrania i biżuteria. Mam takie zestawy, które wkładam na siebie i od razu czuję się lepiej. Na przykład te kolczyki i ten pierścionek. Są jak amulety. Gdy je mam na sobie, to niczym się nie przejmuję.
A kiedy czujesz się najbardziej atrakcyjna?
Wiesz kiedy? Po kieliszku wódki! (śmiech). Po kieliszku wódki zdobywam świat.
I jeszcze jak włosy ułożą mi się we wszystkie strony świata i mam na głowie kompletny bajzel, to też czuję się fajnie.
Produkty
TWARZ:
krem nawilżający Vita Mineral Cream — REN
krem maska do twarzy Divine — L’Occitane z przyrządem do masażu
mycie twarzy przegotowaną wodą
CIAŁO:
mineralny dezodorant Nuxe
balsam do ciała Rahua — ratuje sytuację, gdy mam mocno przesuszoną skórę
olejek ze słodkich migdałów Cattier jako baza do mieszanek z olejkami eterycznymi
MAKIJAŻ:
szminka Wanted Rouge Heleny Rubinstein, którą poleciła mi modelka Charlotte Tomaszewska
WŁOSY:
szampon Klorane z chininą
spray rozjaśniający Joanna Blond