Wywiad. 01.09.2016.

Magdalena Karpińska

Nasz intelekt sprawia, że często o ciele zapominamy, jest ono niżej w hierarchii ważności. W sensie biologicznym wszyscy jesteśmy równi i w większym lub mniejszym stopniu musimy swoje ciała pielęgnować. Może to się odbywać na poziomie minimum, ograniczać się do dbania o zdrowie, a może być dodatkowo dbaniem o urodę i wygląd

Na ten wywiad pojechałyśmy na Stare Bielany i… przepadłyśmy — najpierw zakochałyśmy się w okolicy, a potem w Magdzie. Co za dziewczyna! Mądra, piękna, z niebywałą klasą, zdolna. Reprezentowana przez galerię Starter, maluje, rysuje, prowadzi warsztaty z dzieciakami, a w domowym zaciszu miesza emulsje, kurze żółtka i pigmenty.
Nam z pasją opowiada o babci, neonowym manicurze i relacji kosmetyków z farbami.

Publikujemy tę rozmowę, kiedy Magda przygotowuje się do wystawy na Warsaw Gallery Weekend. Trzymamy za nią mocno kciuki, a Was zapraszamy na wernisaż 23 września.

Wahałaś się, czy zgodzić się na rozmowę?

Trochę tak, biłam się z myślami.

Dlaczego? Uważasz, że nie wypada rozmawiać o kosmetykach? Że to trochę obciachowe?

W pierwszym odruchu pomyślałam, że to zbyt prywatny temat, ale potem uznałam, że przesadzam. Poza tym przecież oficjalnie nas to nie obchodzi (śmiech). Wszystkie trochę gramy w tę grę.

Rzeczywiście. Często się zdarza, że gdy proponujemy wywiad dziewczynom, one odpowiadają, że nie są dobrym materiałem na rozmowy o kosmetykach. Ale gdy je ciągniemy za język, okazuje się, że mają sporo do powiedzenia.

Podoba mi się, że chcecie odczarować to stereotypowe myślenie na temat dbania o siebie. Pokazujecie pielęgnację jako część życia codziennego, czym niewątpliwie jest. To, że ktoś zwraca uwagę na kosmetyki, jakich używa i dba o siebie nie ma żadnego związku z jego poziomem intelektualnym. Wydaje mi się, że zadęcie na nierozmawianie o tym jest bez sensu.

Pytacie o to, czy wypada. Mam wrażenie, że kiedy poważni mężczyźni opowiadają o rozrywkach, które lubią — na przykład o graniu w gry komputerowe — są odbierani pozytywnie, jako zrelaksowane osoby. Dziewczyny plus kosmetyki — to zestawienie może być łatwo szufladkowane jako próżność. Ale to się zmienia.

Jesteś malarką. Jaki jest Twój stosunek do określenia sztuka kobieca”?

Jeśli wyrwana z kontekstu — jest to sztuczna kategoria. Stosowanie jej oznaczałoby, że sztuka jako taka jest „męska”, a wyjątkiem jest ta tworzona przez kobiety. Co innego jeśli autor ustawia płciowość jako temat swojej pracy, wtedy ma to znaczenie.

To, co mnie porusza to potoczna pejoratywność określenia „kobieca”. Bo co to właściwie oznacza? Większą subtelność? Oczywiście, że uprawiam malarstwo kobiece, bo jestem kobietą. Rzecz w tym, że płeć nie wpływa na efekty mojej pracy w prosty do określenia sposób. Nie jest to powiązane na przykład ze wzmożonym użyciem pastelowych kolorów.

Kobiecość to temat rzeka. Worek, do którego można wrzucić mnóstwo czasem źle kojarzonych cech. Żeby przebić się przez te stereotypy, jakie mamy przez społeczeństwo nałożone, trzeba by je wszystkie odrzucić.

Do pewnego stopnia jest dla mnie krępujące określić siebie samą jako kobiecą. We mnie włącza się taki odruch, żeby tą kobiecością nie epatować — szczególnie w kontekście zawodowym. Jednak myślę, że składową dojrzałości kobiety jest to, żeby słowo „kobieca” zaakceptować, traktować je jako wartość.

Na ile zajmowanie się sztuką, przekłada się u Ciebie na pielęgnację i dbanie o wygląd?

Interesuje mnie cielesność. To, że każdy — jakkolwiek nie byłby znany, wybitny, intelektualnie rozwinięty — jest człowiekiem, który rodzi się, a potem umiera, a w międzyczasie jest istotą biologiczną. Nasz intelekt sprawia, że często o ciele zapominamy, jest ono niżej w hierarchii ważności. W sensie biologicznym wszyscy jesteśmy równi i w większym lub mniejszym stopniu musimy swoje ciała pielęgnować. Może to się odbywać na poziomie minimum, ograniczać się do dbania o zdrowie, a może być dodatkowo dbaniem o urodę i wygląd.

Na jakim poziomie odbywa się to u Ciebie?

Zainteresowanie szeroko pojętą estetyką towarzyszy mi w każdym aspekcie życia. Myślę, że emocje przy wyborze lakieru do paznokci, choć mniej intensywne, są podobne do tych, które odczuwam w sklepie dla plastyków. Uwielbiam kolorowe papiery, farby, pigmenty. To się przekłada na stosunek do kosmetyków. Interesują mnie one głównie jako substancje, zwracam uwagę na ich strukturę, konsystencję, zapach.

Czyli lubisz malować paznokcie?

Tak. Ten entuzjazm dzielę z moją przyjaciółką, Kasią Przezwańską, też artystką. Interesują nas kolory lakierów, efekty, które mogą dawać oraz przełożenie procesu — farba, której używam w pracy versus farba, którą nakładam na siebie.

Chyba trudno jest utrzymać przy Twojej pracy manicure w dobrym stanie. Sama pielęgnujesz dłonie czy chodzisz do manicurzystki? 

Raczej sama. Zdarza mi się czasem pójść do salonu, ale zamiłowanie do kolorowego manicure’u wynika bardziej z pasji kolorystycznej, a nie z potrzeby pielęgnacji dłoni. Bo umówmy się moje dłonie nie są zadbane. Jestem rzemieślnikiem, pracuję rękami i to widać. Chodzenie do manikiurzystki to w moim przypadku walka z wiatrakami. Także musi mi wystarczyć dobry krem do rąk, np. krem Perfecta Dax Cosmetics i paznokcie pomalowane żywym kolorem.

Czy masz ulubioną markę?

Wycon! To marka, którą odkryłam przez przypadek we Włoszech. Weszłam do ich sklepu w Pizie i kupiłam jeden lakier w bardzo żywym kolorze, świetnie napigmentowany. To jest tania sieciówka, wobec czego następnego dnia wróciłam po więcej. Niestety ich sklepy są ulokowane najczęściej w hipermarketach na obrzeżach miasta. Przy kolejnej wizycie we Włoszech pojechałam na przedmieścia Florencji, żeby je sobie kupić. Są bardzo trwałe i mają niesamowicie nasycone kolory.

Jak wygląda twoja pielęgnacyjna rutyna?

Myję twarz zimną wodą i nakładam krem. Ostatnio jest to Tołpa (lekki krem na dzień Dermo Face Hydrative). Odpowiada mi od pierwszej aplikacji. Na pewno kupię go ponownie. Używam jeszcze kremu pod oczy Korres z wyciągiem z dzikiej róży. Ponoć rozjaśnia cienie pod oczami. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy gdybym go nie używała, to zauważyłabym różnicę. Na pewno nawilża i skóra jest po nim bardziej sprężysta. Być może to efekt placebo, ale dobrze się czuję, kiedy go użyję.

A makijaż?

Używam korektora pod oczy (Lancome Effacernes Longue Tenue), tuszu do rzęs (Givenchy Noir Couture) i różu do policzków (Benefit Sugarbomb). Lubię malować sobie na oku kreskę, kiedyś robiłam to prawie codziennie, teraz zdecydowanie rzadziej. Makijaż może pełnić rolę zbroi, formy psychicznego zabezpieczenia — i w tym sensie im lepiej czuję się psychicznie, tym mniej potrzebuję się malować. Ale z drugiej strony malowanie twarzy może być przyjemnością, w tym samym, zmysłowym sensie co używanie kolorów na paznokciach.

A długo zajęło Ci nauczenie się malowania idealnej kreski?

Nie. To pewnie kwestia wyrobienia świadomego i płynnego ruchu. Mam wyćwiczoną rękę przez malowanie, pewnie dlatego udaje mi się maznąć coś na własnej skórze.

Zaczęłaś też mówić o uprawianiu sportu. Czy robisz to regularnie, jesteś wkręcona w jakąś konkretną dyscyplinę?

Staram się uprawiać sport trzy razy w tygodniu, to moja recepta na dobre samopoczucie. Lubię różne rodzaje aktywności, aktualnie chodzę dwa razy w tygodniu na fitness, a raz w tygodniu biegam. Czasem odwrotnie. A jeśli uda mi się połączyć wakacje z aktywnością fizyczną, wtedy jestem najszczęśliwszą wersją siebie.

No to powiedz jeszcze coś o włosach, co przy nich robisz.

Niewiele. Szampon wybieram przypadkowo. Oczywiście cieszę się, jeżeli dobrze trafię, ale zazwyczaj jest to produkt z podstawowej drogeryjnej półki, jak Dove czy Timotei. Do tego odżywka. Też nie mam ulubionej. Do fryzjera chadzam od wielkiego dzwonu, tylko podciąć końcówki. Całe życie noszę długie włosy, zwykle ścięte na równo. Są proste i bardzo ciężkie, więc wszelkie próby używania kosmetyków do stylizacji kończą się fiaskiem. Czegokolwiek używam i tak moje włosy wyglądają tak samo. Także szampon, odżywka i już.

I często słuchasz sugestii Pań podczas zakupów kosmetycznych?

Raczej nie ufam paniom pracującym w sklepach sieciowych, często ich porady to po prostu wynik szkolenia firm produkujących kosmetyki. Ale nie jestem nieugięta, zdarza się, że udaje im się namówić mnie na jakiś zakup. Na ogół jednak staram się iść do sklepu już z własną wiedzą albo pozyskaną od koleżanek.

Kiedy czujesz się atrakcyjna?

Tak, jak pewnie większość kobiet: na wakacjach. Wtedy w ogóle się nie maluję, ale też i nie stresuję. Słońce i relaks bardzo pozytywnie na mnie wpływają — czuje się wtedy dobrze, od zewnątrz i od wewnątrz.

Jakbyś miała wybrać swój kosmetyczny produkt nr 1, co by to było?

Myślę, że eyeliner. Moim ulubionym jest ten w pędzelku z Sephory.

Na jakie kobiety zwracasz uwagę na ulicy?

Zadowolone, niezależnie od stylu. Poza tym uwielbiam starsze panie. Ta fascynacja i emocje wynikają z tego, że wzorem kobiecości była dla mnie babcia. Była niesamowitą damą.

Opowiesz o niej?

Zmarła w wieku 91 lat, do śmierci była piękną, młodą kobietą. To piękno miało związek z jej zachowaniem, sposobem bycia, dbaniem o urodę. Miała do siebie i do otaczającej ją rzeczywistości ogromny dystans. Nosiła w sobie niesamowity spokój. To było spójne z jej wizerunkiem — czarne włosy upięte w kok, czerwona szminka i kreska na oku. Pamiętam jej toaletkę ze srebrnym lustrem, na blacie trzy kosmetyki – puder, szminka, henna. Puder w kamieniu z Max Factora często kupowałam jej ja, wracając ze szkoły. Lubiłam potem siadać obok niej i podglądać, jak wykonuje makijaż. Był bardzo prosty i zajmował jej chwilkę. Babcia część życia spędziła w Algierze. Tam nauczyła się robić kreskę sproszkowaną henną. Zmieniała ją w kremowy kosmetyk i zwinnie rysowała kreskę na powiece. Puder nakładała watą, usta malowała czerwoną szminką z Celii. Wszystkie jej ruchy, cała ta czynność były okraszona magią, uwielbiałam na to patrzeć.

Czy coś od niej przejęłaś? 

Dopiero niedawno złapałam się na tym, że tak jak ona, lubię upinać włosy do góry. Tylko kilka razy w życiu widziałam ją z rozpuszczonymi włosami. Moja mama też jest dla mnie wzorem kobiecości. Choć wygląda zupełnie inaczej niż babcia, to mają ten sam rodzaj klasy i elegancji. Różnice występują głównie na płaszczyźnie stylistycznej. Mama ma krótsze blond włosy i — w przeciwieństwie do klasycznej w ubiorze babci — nie boi się kolorowych, mniej formalnych ubrań.


Produkty

Make up:
czarny eyeliner w pędzelku Sephora

Ciało:
Perfecta Dax Cosmetics — właściwie wszystko, czego próbowałam jest świetne i mało kosztuje:
balsam do ciała Booster Extra Oils Perfecta Spa
peelingi do ciała Perfecta Spa
krem do rąk

Twarz:
balsam do ust Tisane
krem nawilżający Iwostin Purritin Rehydrin
maseczka różana Ziaja

Na tej stronie korzystamy z cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody, zmień ustawienia przeglądarki.OK