Wywiad. 08.02.2016. Tekst i zdjęcia: Paulinka Puchalska

Ligia Popławska

Nie jestem przeciwna makijażowi. Wyraża ducha czasu i mówi wiele o naszej estetyce, ale nie chcę go stosować, bo tak się przyjęło i traktować go jako przepustki na pokazanie się ludziom w lepszym świetle

Szybkie pytanie na rozgrzewkę. Czym się zajmujesz?

Kończę studia z historii sztuki i stoję przed wyborem następnych, sprawdzając się na różnych polach, obserwując, podróżując. Fascynuje mnie siła, jaką daje przekształcony obraz i aktualnie skupiam się na filmie. Interesuje mnie wszystko: od człowieka i polityki kończąc na sztuce. Stawiam też pierwsze kroki w biznesie — w rodzinnej firmie fivetimesone.

A co dla Ciebie oznacza bycie dziewczyną?

Bardzo wiele sprzeczności. Siłę i wdzięk, dzięki którym możemy błyszczeć i zachwycać. Nie podoba mi się, że faceci zmienili ich proporcje na swoją korzyść, tworząc mit słabej dziewczynki i sterując naszym wyglądem. Swoją drogą ten wątek, jak i wiele innych, obnaża moja znajoma Cortney (Cassidy) w swojej książce „Girl Problems”.
W równouprawnieniu nie chodzi o walkę na pięści, a o racjonalną empatię i szacunek. Chociaż stałe udowadnianie sobie i innym wychodzi nam tylko na plus. Kobiety bardziej mnie fascynują i cieszę się, że jestem jedną z nich.

Skoro tak — jakie kobiety zwracają twoją uwagę na ulicy?

Interesuje mnie zarówno piękno jak i brzydota, więc nie mogę tak łatwo przyznać, że przyciąga mnie tylko to, co estetycznie cieszy oko. Często piękno kryje się w jakiejś nietuzinkowości. W ciekawym spojrzeniu, w załamaniu kącików ust. Zdarza się, że nawet nie tyle uroda, a styl decyduje o tym, czy ktoś mnie interesuje czy nie.

Co Ty robisz ze sobą przed wyjściem z domu? Co sprawia, że czujesz się pewniej?

Mogę wyjść z domu bez makijażu i to nie podwyższa czy nie obniża mojej pewności siebie. Raczej staram się pogłębić swoją wiedzę, zadbać o intelekt, a nie uzupełniać zbiór kosmetyków. Wolę myśleć tymi kategoriami.
Jeśli jednak miałabym już wytypować, co sprawia, że czuję się lepiej, byłaby to ładna cera i delikatnie podkreślone usta — może o ton ciemniejsze, ale nadal utrzymane w naturalnej tonacji.

Jakie zabiegi pielęgnacyjne wykonujesz, bo lubisz, a jakie, bo czujesz, że się tego od Ciebie wymaga?

Uważam, że cała zabawa z pielęgnacją, a zwłaszcza wizerunkiem i makijażem, jest w znaczącym stopniu spowodowana presją społeczeństwa. Nie jestem przeciwna makijażowi. Wyraża ducha czasu i mówi wiele o naszej estetyce, ale nie chcę go stosować, bo tak się przyjęło i traktować go jako przepustki na pokazanie się ludziom w lepszym świetle. Tym bardziej, że wolę kupić książkę niż kolejny kosmetyk.
Ale przyznaję się szczerze, że dbanie o siebie sprawia mi przyjemność. Lubię nakładać na twarz i ciało wszelkiego rodzaju olejki i balsamy. Poza tym, staram się dobrze odżywiać, pić dużo wody — uważam, że to nawet ważniejsze niż wklepywanie kremów. Procentuje ładną, zdrową cerą.

 

Pozostając w temacie wklepywania kremów, stosujesz się do jakichś stałych reguł pielęgnacji czy improwizujesz?

Poddaję się pewnej rutynie z małymi improwizacjami (śmiech). Chociaż mam swoje rytuały. Codziennie, niezależnie od okoliczności, muszę dokładnie oczyścić twarz. To jedyna stała reguła. Stosuję w tym celu żel Nantes, czasami używam jeszcze toniku. Nie przykładam większej wagi do innych form pielęgnacji, ograniczam się do minimum.
W makijażu, poza bazą, stosuję różne odcienie szminek. Często też aplikuję je na oczy.

Podpatrzyłaś gdzieś ten trick czy to twój pomysł?

Nauczyłam się tego od mojej koleżanki Miriam, kiedy mieszkałam w Antwerpii. U niej to ślicznie wyglądało. Trzeba jednak uważać z ilością produktu i kolorem — możemy skończyć z niepożądanym efektem zmęczonych oczu. Ja używam brązowej pomadki, która na powiekach wpada w ładny, świeży róż.

 

Zdarzają Ci się sytuacje, kiedy nie używasz kosmetyków w ogóle?

Raczej nie, bo bez kosmetyków odżywiających skórę nie mogę się obejść.

Masz swój power beauty item? Coś dzięki czemu czujesz się świetnie od razu po zastosowaniu?

Szminka! Nie pomadka, nie błyszczyk, ale prawdziwa szminka, która przypomina mi o babci.

Opowiedz o niej coś więcej.

Była prawdziwą kobietką — zawsze zadbaną i konsekwentnie elegancką, ale z dozą nonszalancji, spryskaną Chanel No.5 i o najzgrabniejszych dłoniach, wiecznie trzymających cienkiego papierosa. Tippi Hedren grająca w „Ptakach Hitchcocka” chyba najlepiej może przybliżyć jej sylwetkę. Używała tylko i wyłącznie szminki w kolorze chłodnej, różowej landrynki, którą delikatnie zaokrąglała pierwotny kształt ust. Kochałam to. Babcia była dla mnie ucieleśnieniem wszystkich wartości, kobietą pełną charyzmy i wdzięku, których już się nie spotyka. Dzięki niej szminka to dla mnie wyznacznik klasy. Taka mała rzecz, a tyle zmienia. W zależności od koloru i nałożenia może wyrażać nastrój, podkreślać styl.
W połączeniu z perfum to zdecydowanie mój power beauty item. Im dłużej szukam zapachu, tym trudniej jest mi zdecydować, ale chyba w końcu znalazłam ten idealny. Wybór padł na S-Perfume „1499” – stworzony przez japońskiego rzeźbiarza Nobi Shioya z myślą o „Piecie” Michała Anioła. Jest kombinacją bursztynu, jaśminu i mirry, z nutą wanilii wyczuwalnej na końcu.

Co według Ciebie szpeci?

Brak umiaru i ślepe dążenie do kreacji siebie z wybrakowaną świadomością estetyczną.
Jeśli miałabym wybrać jedną rzecz czy produkt, który szpeci, byłyby to sztuczne rzęsy. W zasadzie każda próba wybiegania poza naturę, i nie mówię tu o delikatnym jej podkreślaniu, kończy się według mnie fiaskiem.

Jak reagujesz widząc siebie na zdjęciach? Jesteś w stosunku do siebie bardzo krytyczna czy może wręcz przeciwnie?

Przeważnie podobam się sobie na zdjęciach, bo mam lustro (śmiech), a więc znam swoje zalety i wady. Jeżeli zdjęcie ukazuje którąś z tych wad, nie jestem porażona ani zaskoczona, zdążyłam się przecież z nimi oswoić. Oczywiście zdarza się, że czuję czasem smutek czy rozczarowanie, bo obrazek różni się finalnie od mojego wyobrażenia siebie w uchwyconej chwili, ale raczej nie mam z tym dużego problemu.

I ostatnie pytanie. Kiedy czujesz się najbardziej atrakcyjna?

Kiedy mam ciekawy bagaż doświadczeń, którym mogę się podzielić, a przy okazji towarzyszy mu świadomość tego, jak wyglądam i dobre w związku z tym samopoczucie.


Produkty

Twarz:
tonik nawilżający z zieloną herbatą i witaminami Nano Aqua+ firmy Nantes
nawilżająca maseczka Express Beauty z zatrwianem greckiej marki Apivita — najlepsza jakiej kiedykolwiek używałam

Make up:
szminka Clinique w kolorze Blushing Nude
podkład Anti-Blemish Solutions Clinique

Ciało:
masło do ciała Fuji Green Tea The Body Shop

Włosy:
szampon z migdałem i siemieniem lnianym z Korresa — ale on pachnie!
odżywka bananowa z The Body Shop

Na tej stronie korzystamy z cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody, zmień ustawienia przeglądarki.OK