DM to bardzo dobrze zaopatrzona niemiecka drogeria, podobna do Rossmanna, tylko z jeszcze bardziej rozbudowanym działem spożywczym (prawie wszystko z bio certyfikatami) i ekologiczną marką Alverde. To właśnie przy makijażowej półce Alverde spędziłyśmy z Zosią i moją siostrą blisko godzinę. Obejrzałyśmy dosłownie każdy kosmetyk i wybrałyśmy naszym zdaniem najciekawsze z nich.
Po kilku dniach testowania mogę szczerze przyznać, że aż 3 produkty Alverde od modnych Glossier i RMS Beauty różnią się tylko mniej stylowym opakowaniem. Warto rozejrzeć się za DM-ami w Niemczech, Bułgarii, Austrii, Serbii, Chorwacji, Rumunii, Czechach, na Słowacji i Węgrzech. A przy kasie wypatrywać wygodnych płóciennych toreb za 1 euro.
1. Highlighter
Living Luminizer RMS Beauty doczekał się konkurencji. I to w cenie 14zł! Ten z Alvrede ma nieco lżejszą konsystencję, dzięki czemu nie wchodzi w zmarszczki i załamania na powiece. Wymaga powtórnej aplikacji, bo trzyma się słabiej niż Living Luminizer, ale przy jego niskiej cenie, trudno nazwać to wadą. Poza tym ma podobny, chłodny perłowy odcień, który bardzo naturalnie wygląda na twarzy. Skład może już nie tej samej eko rangi, ale też z certyfikatami.
* środkowy na zdjęciu ręki
Cena: 2,95 €
2. Eyebrow Gel (limitowana edycja)
Porównywalny do Boy Brow od Glossier. Również niedostępny w Polsce, ale jednak łatwiej sprowadzić go z Niemiec czy Słowacji, niż Glossier z USA. Dostępny tylko w dwóch odcieniach (a przynajmniej tylko takie były dostępne w Bardejovie), Boho Blond i Boho Brown. Równo się rozprowadza, dobrze kryje, trzyma brwi w mocnych ryzach przez cały dzień. Jest mniej nawoskowany niż Boy Brow, ale to właściwie jedyna różnica. Kiełkuje mi w głowie plan dokupienia na stronie Zrób Sobie Krem wosku pszczelego i dodania kropli do DM-owskiego zamiennika, a już w niczym nie będzie ustępował swojemu stylowemu koleżce zza Oceanu.
Cena: 4,50 €
Pewnie większość z Was słyszała o triku wizażystek polegającym na smarowaniu powiek tłustymi mazidłami (jak Elizabeth Arden Eight Hour Cream, Alantan, itp). O ile dobrze sprawdza się on na sesjach zdjęciowych i przy pokazach mody, w codziennym makijażu już nie bardzo. Powieka się skleja, grzywka przetłuszcza, mascara rozmazuje. Zdecydowanie lepszy efekt można uzyskać, malując powiekę farbką rozświtelającą Rouge Tint Highlighter. To wielofunkcyjny produkt, który delikatnie odbija światło i barwi skórę w zależności od wybranego koloru: Soft Peach na złoto, Vintage Pink na różowo, Macaron na perłowo. Efekt jest bardzo subtelny — mniej widoczny niż cień do powiek, ale też dużo trwalszy niż jakikolwiek produkt o kremowej konsystencji. Nie kawali się, nie zbiera w załamaniach oczu.
Można rozświetlać nim również kości policzkowe, ale ja wolę połączyć go z kremem pod oczy i wklepać w ich okolice, uzyskując promienny, wsypany wygląd.
* pierwszy z lewej na zdjęciu ręki
Cena: 2,95 €
Kojarzy mi się ze Strobe Cream MAC’a. Z istotną różnicą dla ekolożek — ma zdecydowanie lepszy skład i niższą cenę. Można posmarować nim całą twarz przed wykonaniem makijażu, aby równomiernie i subtelnie ją rozświetlić. Ja stosuję punktowo, tylko na okolice oczu (jak Delilah w 5 minucie tego filmiku).
* pierwszy z prawej na zdjęciu ręki
Cena: 3,95 €
Mój zachwyt błyszczykami skończył się równo z ich pojawieniem się w sprzedaży czyli we wczesnych latach 2000. Nigdy nie lubiłam efektu lepiących się ust, a od błysku wolałam na ustach kolorowy mat.
Do ponownej próby zachęcił mnie artykuł na stronie Into The Gloss, który ogłosił wielkie powrót „rozświelaczy do ust” (bo tak się je teraz modnie nazywa). Te najmodniejsze mają nieco perłowy odcień i nadają ustom podobnego światła, co rozświetlacze w kremie oczom i kościom policzkowym. Słowacki DM dał mi możliwość podjęcia próby „rozświetlenia ust” za niecałe 4 euro. I wiecie co? Nadal nie lubię, gdy moje usta się kleją, ale efekt rozświetlenia i powiększenia całkowicie mnie przekonuje. Usta lśnią, mienią się i połyskują. Skok w bok poza kosmetyczną strefę komfortu.
Cena: 2,95 €
Przypomina mi bardzo pomadkę ochronną Labello z końca lat 90-tych w kolorze Cherry. Może nawet wersja DM-owska jest jeszcze bardziej napigemntowana? Dzięki zawartości witaminy E i olejków (ze słodkich migdałów i jojoba), wzorowo pielęgnuję usta, a przy tym nadaje im lekki kolor. Wspaniale utrwala czerwień, nie wymaga lusterka do aplikacji. To wystarczyło, żeby zdetronizował moje wszystkie podręczne szmineczki.
Dostępny w 4 odcieniach, ale żaden nie zachwycił mnie bardziej niż Cherry. Nie tylko z sentymentu.
Cena: 2,95 €
Jestem totalną nogą w malowaniu na oku kreski. Tymczasem Khol Eyeliner ma fajny pędzelek i nawet ja potrafię się nim posłużyć. Obie kreski były prawie idealne i prawie jednakowe — dla mnie to duży sukces. Minusem jest niestety trwałość, po dwóch godzinach wylądowałam w łazience z oczami pandy. Być może wiąże się to z tym, że nie jestem przyzwyczajona do makijażu oczu i zdarza mi się je trzeć. Niestety nieszczęsna próba pomalowania ich sobie DMowskim eylinerem zbiegła się z wizytą gości, a o stanie moich powiek spostrzegłam się dopiero po ich wyjściu… Trudno, wyszłam na zmalowaną warszawiankę na wakacjach w Beskidzie!
Cena: 3,45 €
8. Transparentny żel do układania brwi
Zareklamowałabym go hasłem: „Zagęszczone brwi pod kontrolą i z delikatnym błyskiem”. Przyda się tym z was, które mają już w kosmetyczce fajny wypełniający ołówek do brwi lub nie potrzebują ich przyciemniać.
Cena: 3,95 €
Pół mat, pół błysk. Do tego bogaty, pielęgnujący suche usta skład. Przy podwójnej aplikacji można uzyskać efekt wampa, a dla podbicia naturalnego koloru ust, wystarczy delikatnie wklepać odrobinę produktu opuszkami palców. Pachnie zdrowo naturalnymi olejkami, dostępny w kilkunastu kolorach. Moimi ulubieńcami są Dark Plum, Simply Brown i Elegant Red.
Cena: 3,45 €
Ten tekst powstaje w Ropkach, w Beskidzie Niskim. Siedzę na tarasie z widokiem na staw, łąki i góry. Błyszczy trwawa po deszczu i moja i Zosi twarz po wizycie w bardejovskim DMie.