Nie używamy już tak wielu produktów, jak kiedyś. Nie chcemy narażać cery na ciągłe zmiany i potencjalne negatywne skutki, ale też dokładniej podchodzimy do testów. Staramy się na tyle uważnie obserwować nasze twarze i ciała, żeby wyłapać, czy dany kosmetyk faktycznie zdaje egzamin. Tym poniżej się udało. Różni je przeznaczenie, łączy zaś o wiele więcej — wszystkie, bez wyjątku, zostały wyprodukowane w Polsce przez (w skali globalnej) małe manufaktury, nie są testowane na zwierzętach, bazują na roślinnych składnikach i są po prostu skuteczne.
Energetyzująca trawa cytrynowa, cukrowy peeling do ciała z różową solą himalajską, Iossi. 59 zł, 200 ml
Kto czyta dłużej Element, ten wie, że złuszczanie jest moim ulubionym etapem pielęgnacji, i to właśnie jemu poświęcam najwięcej uwagi. Peelingi do twarzy, enzymatyczne i mechaniczne, szczotka do masażu na sucho, toniki na bazie kwasów, i, w końcu, mocne scruby do ciała. Wchodzę w to wszystko, oczywiście nie na raz, z głową i w odpowiednich odstępach czasu.
Peeling z Iossi szybko okazał się jednym z moich ulubionych. Wygładza, natłuszcza, pięknie pachnie, ma bezpieczny skład (niżej). Czuję, że po jego użyciu, moja skóra jest dopieszczona, a zmysły ukojone — głęboko wierzę w aromaterapię, często powierzam jej swoje samopoczucie, stąd ogromny plus za świetnie dobrane olejki eteryczne. Minusów brak, choć trochę przeszkadza mi półtłusty film, który pozostaje po masażu. Wiem jednak, że wiele osób chwali sobie ten „defekt”, więc dodaję to jako bardzo subiektywną uwagę, nie rzeczywistą wadę.
Skład: cukier, różowa sól himalajska, masło shea, olej z pestek moreli, olej z pestek winogron, olej ryżowy, łupiny orzechów, gliceryna kosmetyczna, kwas dehydrooctowy i alkohol benzylowy (naturalny konserwant), mielony hibiskus, witamina E, olejek eteryczny z trawy cytrynowej, olejek eteryczny z grejpfruta, olejek eteryczny copaiba, olejek eteryczny z róży geranium.
Orzeźwiający peeling-maska Spa Eco Vitality, Tołpa. 39,90 zł, 250 ml (często w cenie promocyjnej w drogerii SuperPharm)
Ten to dopiero pachnie! Werbena (kojąco wpływa na pokiereszowane nerwy), limonka (działa pobudzająco i tonizująco), cytryna, paczula (olfaktoryczny antydepresant). Stosuję go wtedy, kiedy nie mam czasu, żeby poświęcić ciału dłuższą chwilę, a zależy mi na szybkim odświeżeniu naskórka. Dwie porcje wielkości orzecha włoskiego, kilka machnięć i po sprawie. Sprawdza się na co dzień, ale nie wtedy, kiedy potrzebujemy głębszej odnowy, przynajmniej nie w moim przypadku. Odżywiać, odżywia, ale jeśli tak jak ja lubicie potraktować ciało mocnym peelingiem, odsyłam do Iossi. Ten, ze względu na bardzo drobny piasek wulkaniczny, podsuwam wrażliwcom.
Składniki aktywne: borowina tołpa.®, polinezyjski piasek wulkaniczny, sól morska, madagaskarski olej tamanu, brazylijskie masło babasu, olej camelina, naturalne olejki eteryczne z werbeny, limonki, cytryny, paczuli.
WARMING all-body butter, Tangerine SPA, Phenome. 52 zł, 50 ml
I… kolejna wybitna kompozycja zapachowa, dla której obie straciłyśmy głowę. I choć ja nie przepadam za balsamami, masłami, kremami i wszelkiej maści mazidłami do ciała, i jestem wobec nich bardzo krytyczna, ten wyjątkowo (obok zachwalanej na Instagramie cytrusowej emulsji z Weledy) mi podszedł. Dość szybko się wchłania, nie tracąc jednocześnie na skuteczności. Głęboko odżywia, niweluje suchą pajęczynę, która pokrywa moje nogi niezależnie od pory roku, długotrwale nawilża. Jest dość wydajny — 50 ml tubka towarzyszy mi od zimy, ale sięgam po niego, chcąc wysmarować łydki, stopy i dłonie. Jeśli używacie balsamów do całego ciała, zainwestujcie od razu w pełnowymiarowe opakowanie.
Składniki aktywne: wody roślinne (z zielonej herbaty i migdałowa), masło shorea z pestek owoców indyjskiego drzewka, masło shea, oleje: makadamia, arganowy, ze słodkich migdałów, buriti i jojoba, wyciąg z kłączy imbiru, olejek z mandarynki, ekstrakty ze skórki cytryny i pomarańczy, naturalna kompozycja zapachowa (mandarynka, pomarańcza, imbir).
Volume & Shine Shampoo, Naturativ. 49 zł, 250 ml
Recenzuję egzemplarz jeszcze przed zmianą szaty graficznej i nazwy (obecnie Objętość i wzmocnienie).
Największe kosmetyczne odkrycie ostatniego półrocza. Ale od początku! Szampon dostałam w prezencie podczas spotkania prasowego, nieorganizowanego nawet przez markę. Odruchowo odłożyłam pakunek w kąt — naturalne kosmetyki do włosów dotychczas się u mnie nie sprawdzały (oprócz Davines, ale o tym innym razem). Zapomniałam o nim na długie miesiące, aż, wiedziona nawet nie ciekawością, a brakiem innego produktu pod ręką, przekopałam dno komody i postanowiłam dać mu szansę. Jakież było moje zdziwienie, kiedy rano (od ponad 20 lat myję włosy wieczorem, kładę się spać z wilgotnymi, nie używałam i nie używam suszarki) fryzura wyglądała jak po wizycie u fryzjera. Pełen blask, odbicie od nasady, kosmyki się nie plączą, zero strąków, zero puszenia się. I tak za każdym razem.
Minęło już sporo czasu, a ja wciąż go sobie chwalę. Nie stracił na mocy, jest szalenie wydajny, wystarczy kropla wymieszania z wodą i trzy minuty intensywnego masażu skalpu (pozwólcie pianie spłynąć po reszcie włosów, tyle starczy do ich umycia). Bez cienia wątpliwości przyznaję mu znak jakości EŻ.
Purifying Facial Cleanser, oczyszczający żel do mycia twarzy, d’Alchemy. 89 zł, 125 ml
„Wyjątkowo delikatny żel, stworzony z myślą o skórze dojrzałej, przesuszonej, wrażliwej, z niedoskonałościami. Dzięki delikatnym i bezpiecznym czynnikom myjącym pochodzenia naturalnego zapewnia perfekcyjne oczyszczanie bez podrażnień, nie zaburza równowagi hydrolipidowej skóry, chroniąc jej naturalne pH. Oparty na wyciągach z roślin o działaniu złuszczającym i kojącym, usuwa wszelkie zanieczyszczenia, w tym martwe komórki naskórka i nadmiar sebum, odblokowuje pory, łagodzi zapalne zmiany trądzikowe i doskonale przygotowuje skórę do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych” — wstęp przeklejam ze strony producenta, bo nie mam żadnych wątpliwości co do jego obietnic. Produkt spełnia je z nawiązką, niemalże detronizując Milky Jelly Cleanser Glossier, którego nigdy nie może zabraknąć w mojej kosmetyczce. W połączeniu ze *szczotką do mycia twarzy działa cuda. Oczyszcza, odświeża, i, powtórzę w rytm twórców, „łagodzi zapalne zmiany trądzikowe”. Naprawdę. Już nie raz ukoił moją skórę w kryzysowych momentach, kiedy po dwóch przebytych kuracjach izotretynoiną załamywałam ręce nad ponownym wysypem krost. Kłaniam się w pas!
*swoją kupiłam u Pana Ryszarda Barylińskiego z Pracowni Szczotek i Pędzli przy Poznańskiej w Warszawie
Składniki aktywne: ekstrakty z jabłka, żeń-szenia, brzoskwini, pszenicy i jęczmienia (redukują powierzchnię skóry pokrytą przebarwieniami, wyrównują koloryt naskórka, chronią skórę przed niekorzystnym wpływem wolnych rodników), wyciąg z granatu (wykazuje silne działanie przeciwutleniające, antybakteryjne, przeciwdziałające ubytkom kolagenu i opóźniające proces starzenia się skóry), ekstrakt z papai (nawilża, wygładza i matuje skórę, stymuluje krążenie krwi w jej komórkach, wyrównuje koloryt naskórka, działa odżywczo i odświeżająco), wyciąg z uwodnionych alg morskich (działa nawilżająco, przeciwzapalnie, reguluje wydzielanie sebum i łagodzi występowanie zmian trądzikowych), olejki eteryczne: grejpfrutowy, mandarynkowy, pomarańczowy, sandałowy i cendrowy działają antyoksydacyjnie, wspomagają wzrost i regenerację naskórka. Zwężają rozszerzone pory, łagodzą stany zapalne, likwidują przebarwienia. Wyrównują koloryt, nadając skórze blasku).
Znów bezwstydnie kopiuję informacje udostępnione przez markę, ale uważam, że to niezwykle skuteczna (zasługuje na wytłuszczenie), wybitna i nader przemyślana formuła, absolutnie warta swojej nieco wysokiej — jak na produkt, którego używamy codziennie, rano i wieczorem — ceny.
Gel, lekka i szybko wchłaniająca się dawka witamin, Jan Barba Natura. 59 zł, 50 ml
Długo szukałam zastępstwa dla wspaniałego, ale jednak drogiego Hydro Repair Gel Santaverde. I choć mogę pozwolić sobie na taki wydatek, postanowiłam poszukać równie skutecznego produktu na naszym kosmetycznym podwórku.
Na ratunek przyszedł tańszy o połowę żel od Jana Barby, niewielkiej manufaktury, którą z pewnością już kojarzycie (a jeśli nie, koniecznie nadróbcie zaległości). Stworzony na bazie aloesu, wzbogacony witaminami C i A oraz prowitaminą B5, która w międzyczasie, od pierwszych testów, okazała się ogromnym sprzymierzeńcem mojej kapryśnej cery. Nie wiem, jak współgra z makijażem (stosuję jedynie korektor), ale szybko się wchłania, nie pozostawia lepkiej warstewki, nie bieli, nie roluje, i absorbuje nadmiar sebum. Fajny, zwłaszcza na lato!
Skład: woda, gliceryna roślinna NON-GMO, ekstrakt z korzenia rzodkwi, witamina C, witamina A, prowitamina B5, skoncentrowany proszek z aloesu, guma ksantanowa.