Paulina Gorzkowska (@paulisiemojapanno) — dziennikarka, copywriterka i tłumaczka. Nieustannie konsumuje popkulturę, czasem też o niej pisuje. Lubi piłkę nożną, nudne filmy, czytać przy jedzeniu i zasypiać przy muzyce.
Od czego tu zacząć… Wiemy, jak jest. Parafrazując rapera Żyto: „Jest nam trudno, jest nam ciężko”. Żeby nie było jeszcze trudniej i ciężej, służę pomocą, choćby kulinarną. Skoro mamy ograniczyć wychodzenie z domu, warto skupić się na tym, co już w domu jest i wycisnąć do ostatniej kropelki, skórki, obierka. Filozofię zero waste zaszczepiła mi zaprawiona w spożywczych bojach czasów PRL-u mama. Choć wtedy inaczej się na to mówiło. Dokonałam więc przeglądu lodówki i zawartości kuchennych szafek. Nieco uspokojona wynikami tej inspekcji, postanowiłam gotować tylko z tego, co mam — tak długo, jak się da. Bez wychodzenia do sklepu po brakujący składnik, bo w mojej kuchni każdy składnik można zastąpić innym. Byle dostępnym. Opisałam swoje proste, kilkuskładnikowe obiady i kolacje z pierwszego tygodnia spędzonego w przymusowym odosobnieniu. Będę dojadać te obiady na kolacje, a kolacje na obiady, przez kolejne dni. Bez przymusu, za to ze smakiem. Do każdego dnia, zamiast wina czy deseru, dobrałam różne kulturalne rozrywki: podcast, komiks, serial fabularny i dokumentalny oraz muzyczną składankę. Tytuł tego tekstu to też w sumie podpowiedź — film z Jackiem Nicholsonem i nagrodzoną za tę rolę Złotym Globem Karen Black. Zerknijcie. Może pomoże? Choć trochę i choć na trochę.
Co miałam na stanie:
— makarony
— różne kasze, kuskusy, ryż
— warzywa (w tym momencie bakłażany, cukinie, ziemniaki, bataty, szpinak)
— warzywa na bulion oraz czosnek i cebula
— puszki: pomidorów, ciecierzycy, fasoli, tuńczyka, mleka kokosowego
— różne sery
— oliwa, olej, masło
— przyprawy i przetwory
Zaczęłam od bulionu warzywnego. Wykorzystałam go później we wszystkich 5 daniach. Prosta sprawa: wrzuca się do garnka tzw. włoszczyznę, liście laurowe i lubczyk, zalewa wodą i gotuje tak długo, by warzywa całkiem zmiękły i oddały swój smak płynowi. Co nie znaczy, że można je potem wyrzucić! Nic z tych rzeczy. Jeszcze się przydadzą, na przykład do sałatki jarzynowej, purée czy pasztetu.
Duszona cukinia faszerowana tuńczykiem
Na początek przepis mojej ulubionej włoskiej blogerki, autorki książek kulinarnych i gospodyni kuchennych warsztatów, które, oczywiście, teraz zostały wstrzymane do odwołania. Mowa o Giulii Scarpaleggi, aka Jul’s Kitchen. Jedna z jej książek została kilka lat temu wydana po polsku — tom „Kocham Toskanię. Kolory, smaki i zapachy” możecie kupić online i wesprzeć siedzącą teraz w domu, jak my, dziewczynę. Polecam też jej konto na Instagramie — w relacjach poleca ostatnio łatwe dania na trudne czasy. Tu znajdziecie oryginalny przepis. Trochę go zmieniłam.
2 cukinie (ja miałam akurat okrągłe, ale mogą być klasyczne, tylko wtedy trzeba zwiększyć ilość innych składników)
puszka tuńczyka w oliwie lub sosie własnym
tarty parmezan
¼ szklanki białego wina
1 pomidor
szalotka
szklanka bulionu warzywnego
oliwa z oliwek
sól i pieprz
Cukinie trzeba umyć i przekroić na pół. Łyżką ostrożnie wydłubujemy środek cukinii — użyjemy teraz tylko połowy, reszta przyda się do następnego dania. Połowę miąższu drobno kroimy i podsmażamy na oliwie z odrobiną soli i pieprzu. Będzie gotowy, gdy zmięknie. Przekładamy do miski, do której dorzucamy zawartość odsączonej puszki tuńczyka. Dodajemy starty parmezan, sól i pieprz. Może też chili, czy co tam jeszcze przyjdzie Wam do głowy. Nadziewamy wydrążone połówki cukinii. W rondlu z grubym dnem podgrzewamy oliwę z oliwek, po czym układamy nafaszerowane cukinie. Chwilkę podsmażamy, po czym wlewamy (na dno garnka, nie do samych cukinii) niewielką ilość białego wina. Gdy część odparuje, czas na pokrojoną szalotkę i pomidora oraz bulion. Dusimy na małym ogniu, pod przykryciem, 35-40 minut. Posypujemy parmezanem i podajemy.
Jeśli nie macie parmezanu, dobry będzie każdy twardy ser. Wychodzą z tego 4 porcje, można jeść solo (tylko z sosem z gotowania), albo z sałatką, albo ugotować do tego kaszę lub ryż. Ostatniego dnia posypałam cukinię serem pleśniowym z mojego 4. przepisu, też polecam. Tak przygotowaną cukinię można też upiec — wtedy roztopiony ser stworzy chrupiącą skorupkę.
Do tego
Podcast Giulii „Cooking with Italian accent”, w którym opowiada o smakach rodzinnej Toskanii, kulinarnych tradycjach Włoch, swoich osobistych odkryciach i inspiracjach. Po angielsku. Z włoskim akcentem.
Pasta alla nie-Norma
Pasta alla Norma to prawdziwy sycylijski klasyk, którego nazwa nawiązuje do „Normy”, słynnej opery innego sycylijskiego klasyka — Vincenza Belliniego. Nie do końca trzymałam się tradycyjnego przepisu, więc moja wersja to w zasadzie quasi-Norma, czy wręcz nie-Norma, bo i ogólnej sytuacji daleko do normalności.
1 bakłażan
1 cukinia
1 puszka pomidorów
2 ząbki czosnku
oliwa z oliwek
sól i pieprz
pół szklanki bulionu warzywnego
dowolny makaron
ricotta salata
kilka listków bazylii
Myjemy i kroimy bakłażana i cukinię. Ja akurat wykorzystałam miąższ cukinii z poprzedniego przepisu. Wrzucamy pokrojony drobno czosnek na rozgrzaną oliwę, mieszamy, po chwili dodajemy pokrojonego w kostkę bakłażana, sól i pieprz. Tradycyjnie bakłażana do pasty alla Norma smaży się na głębokim tłuszczu, ale na co komu głęboki tłuszcz, skoro w zanadrzu mamy bulion warzywny! Dolewamy bulion do bakłażana, który wchłonie go jak gąbka. Teraz można dodać cukinię i pomidory. Sprawdzamy, czy przyda się jeszcze trochę soli czy pieprzu i gotujemy, aż bakłażan będzie gotowy. Na patelnię z sosem wrzucamy makaron ugotowany al dente, mieszamy, dodajemy listki bazylii i posypujemy startym serem. Tak się złożyło, że miałam w lodówce używany w tradycyjnym przepisie ser ricotta salata, ale równie dobrze możecie użyć parmezanu czy Dziugasa, albo sera wędzonego.
Do tego
Komiks „Eileen Gray. Dom pod słońcem” Charlotte Malterre-Barthes i Zosi Dzierżawskiej o niesłusznie zapomnianej, bezkompromisowej wizjonerce, pionierce modernistycznego designu i architektury. Tytułowy „Dom pod słońcem” autorstwa Gray, nazywany E-1027, to modernistyczna willa na południu Francji, a mój makaron to spotkanie sycylijskiej Normy i prowansalskiego ratatouille, więc… wiem, skojarzenie nie jest oczywiste. Trudno. Książkę możecie kupić online m.in. na stronie wydawnictwa Marginesy.
Curry z bakłażanem, batatem i ciecierzycą
1 bakłażan
1 batat
1 puszka mleka kokosowego
½ puszka pomidorów
½ puszki ciecierzycy
1 cebula
2 ząbki czosnku
¼ korzenia imbiru
pół szklanki bulionu warzywnego
olej
przyprawy: kmin rzymski, kolendra, cynamon, kurkuma, chili, kardamon
ryż jaśminowy
W rondlu z grubym dnem rozgrzewamy olej, po czym dodajemy cebulę i przyprawy. Mieszamy, po chwili można dorzucić czosnek. Po kolejnej chwili — pokrojone w kostkę warzywa, a konkretnie bakłażana i batata. Solimy, wrzucamy starty imbir, mieszamy, podsmażamy. Gdy warzywa równomiernie pokryją się przyprawami, wlewamy puszkę mleczka kokosowego i bulion, po czym dodajemy pomidory (ja miałam żółte, czerwonych już w moim osiedlowym sklepiku nie uświadczysz) i ciecierzycę. Dusimy pod przykryciem, aż batat i bakłażan będą odpowiednio miękkie. Podajemy z ryżem. Normalnie posypałabym to danie świeżą kolendrą, ale jej nie miałam, więc nie posypałam niczym.
Do tego
Serial „Kochane kłopoty”. Tak, jak dania warzywne z mlekiem kokosowym wyściełają mój żołądek i serce warstwą chroniącą przed smutkiem wszelakim, tak ten serial Amy Sherman-Palladino (możecie znać też jej nagrodzone Emmy nowsze dzieło, „Wspaniałą panią Maisel”) o perypetiach matki i córki, obu o imieniu Lorelai, od lat pomaga choć na chwilę zapomnieć o codziennych potyczkach. Szybkie, dowcipne dialogi pełne kulturowych odniesień, oprawa muzyczna autorstwa Sam Phillips, piosenka przewodnia w wykonaniu Carole King i jej córki, gościnne występy takich postaci, jak Kim Gordon, Norman Mailer, Christiane Amanpour… czy Madeleine Albright.
Kuskus perłowy ze stiltonem i suszonymi grzybami
garść suszonych grzybów
ok. kuskusu perłowego lub dowolnej kaszy
szklanka bulionu warzywnego
sól i pieprz
trochę Stiltona (lub innego sera pleśniowego) i masła do smaku
nać kopru włoskiego
Podgrzewamy bulion, a następnie zalewamy nim suszone grzyby. Przykrywamy i odstawiamy na jakiś czas, aż grzyby wchłoną część płynu i zmiękną. Gotujemy kuskus perłowy według instrukcji na opakowaniu. Ja miałam akurat ostatnią torebkę gotowej mieszanki (o okropnej nazwie zawierającej słowo „trendy”, ale z naprawdę świetnym składem) z dodatkiem tymianku, suszonych grzybów i zielonego groszku. Równie dobrze mogłabym sama dodać tymianek i mrożony groszek, ale były już w kuskusie, więc robota z głowy. Na patelni rozpuszczamy masło, dodajemy kuskus oraz grzyby razem z bulionem. Jeśli trzeba doprawić, to doprawiamy. No i mieszamy, aż kuskus wypije trochę grzybowego płynu. Na koniec dorzucamy jeszcze trochę masła i rozkruszamy ser — ja miałam stiltona, ale może być dowolny, nawet niekoniecznie pleśniowy. Mieszamy, aż ser się roztopi. Wtedy można podawać. Jeśli macie w domu natkę pietruszki, to posypcie natką. Ja miałam tylko zamrożoną nać kopru włoskiego, więc to ona wystąpiła w roli zielonego przybrania.
Do tego
„BLOK”. Krótka seria dokumentalna o kulturotwórczej roli blokowisk w Polsce. Kolejne odcinki z różnych perspektyw — kina, literatury, sztuk wizualnych, filmu, muzyki i generacji wychowanych na osiedlach — opowiadają o wpływie, jaki masowa architektura mieszkaniowa miała na pokolenia Polaków. O swoich doświadczeniach i przemyśleniach opowiadają m.in. Maja Komorowska, Robert Brylewski, Sylwia Chutnik, Bogna Świątkowska, Wojciech Bąkowski i Zygmunt Miłoszewski. Polecam nie tylko dlatego, że przyłożyłam się do powstania odcinka o muzyce. Skoro część z nas przymusową izolację spędza w blokach i na blokowiskach, to myślę, że warto wykorzystać ten czas, by poznać ich historię.
Krupnikone
Klasyczna zupa ze wszystkiego, co udało się znaleźć w lodówce i kuchennych szafkach. Połączenie swojskiego krupnika i włoskiej minestrone.
1 marchewka
2 ziemniaki
½ puszki pomidorów
½ puszki białej fasoli
2 ząbki czosnku
1 ½ litra bulionu warzywnego
2 garście młodego szpinaku
oliwa z oliwek
sól i pieprz
listek laurowy
wędzona papryka w proszku
łyżka ostu balsamicznego
garść kaszy jaglanej
Myjemy i kroimy warzywa. W garnku na rozgrzanej oliwie przez chwilę przesmażamy czosnek, a następnie dorzucamy pokrojone w kostkę marchewkę i ziemniaki. Solimy i pieprzymy. Po chwili zalewamy warzywa bulionem i dodajemy pomidory, które zostały z przygotowania curry. Do tego jeszcze ocet balsamiczny, listek laurowy i sporo wędzonej ostrej papryki w proszku, no i garść kaszy jaglanej. Garść raczej niewielka, bo inaczej kasza wchłonie cały płyn i zamiast warzywnej zupy wyjdzie Wam warzywna jaglanka. Choć w sumie nie mam nic przeciwko takiej jaglance, więc sypcie, ile chcecie. Gotujemy pod przykryciem, a gdy ziemniaki będą gotowe, dodajemy fasolę i świeży szpinak. Gotowe.
Do tego:
składanka „Foodie Blues”, czyli piosenki z jedzeniem i piciem w tytule. W zupie jest wszystko, co potrzeba do dostarczenia organizmowi wartościowego paliwa, a do składanki wrzuciłam wszystkie swoje ulubione piosenki, które – choćby w nazwie – mówią o jedzeniu. Kto wie, może dzięki „Korean food” Frankie Cosmos zachce się Wam kimchi, a „Souvlaki Space Station” Slowdive przyjdzie wam ochota na grecką kuchnię? Smacznego.
***
Ze składników użytych w tych 5 daniach możecie stworzyć mnóstwo kolejnych, np. z tuńczyka i fasolki wyjdzie fenomenalna sałatka o toskańskim rodowodzie, pozostałości ciecierzycy i fasoli można przerobić na hummusy, pasty i dipy, a ziemniaki i bakłażana zapiec pod serową pierzynką. Miłego kombinowania.