Wywiad. 05.07.2016.

Marta Wajda

Na ostatniej manifestacji „Dziewuchy Dziewuchom” widziałam pod Sejmem całą masę pięknych kobiet. Dziewczyny nałożyły lżejsze płaszcze i kurtki, były uśmiechnięte i biła od nich dobra energia. Także kochane — więcej luzu. To nam wszystkim zdecydowanie służy

Marta na rozmowę zaprosiła nas do swojej pięknej kuchni, bo gdzież by indziej — na co dzień zajmuje się właśnie gotowaniem. I świetnie jej to wychodzi! Do jedzenia podchodzi kreatywnie, z czułością i szacunkiem. Od niedawna karmi w Nowym Teatrze, od lat pisze teksty kulinarne dla magazynów i portali internetowych, robi przetwory pod szyldem Made with Love. Prywatnie mama 7—letniego Jana i po prostu fajna, pełna luzu dziewczyna.

Studiowałaś wzornictwo przemysłowe. Czy przekłada się to w jakiś sposób na twoje myślenie o własnym wyglądzie?

Powiem tak — wzornictwo przekłada się na wszystko. Ludzie często się dziwią, że porzuciłam taki super zawód. Tymczasem ja nie mam wcale wrażenia, że go porzuciłam. Moją wiedzę wykorzystuję do projektowania menu, do przystrajania stołu, do wymyślania wzorków na paznokciach. Zwracam dużą uwagę na opakowania, zarówno jedzenia jak i kosmetyków. Jeśli są brzydkie, to nie kupuję wcale lub przekładam zawartość do ładniejszych pudełek. To silniejsze ode mnie. W końcu oglądam te rzeczy codziennie. Nie chcę, wręcz nie mogę, patrzeć na coś brzydkiego.

Dosyć wcześnie zostałaś mamą. Jak zmieniło to Twoje podejście do pielęgnacji?

Gdy urodziłam Janka byłam bardzo młoda i wtedy w ogóle nie przejmowałam się pielęgnacją. Także Janek nie zaburzył mi żadnego pielęgnacyjnego rytmu, bo go po prostu go nie miałam. Trochę żałuję, że tak zupełnie się tym nie przejmowałam. Może gdybym wówczas smarowała ciało olejkami, to uniknęłabym rozstępów. Szkoda, że nie mówią o takich rzeczach w szkole rodzenia.

Prawdziwa zmiana nastąpiła, kiedy po studiach wróciłam z Krakowa do Warszawy. W ciągu kilku tygodni stan mojej skóry uległ stanowczemu pogorszeniu. Inne powietrze, inna woda… Ta przeprowadzka dość mocno odbiła się na kondycji mojej cery, która zaczęła się przesuszać. Musiałam się o nią zatroszczyć. Dopiero teraz, gdy jestem starsza, a moja skóra ma większe wymagania, zaczynam odnajdywać w pielęgnacji przyjemność. Zaczyna mnie to bawić.

Opowiedz nam o swojej porannej rutynie.

Jeśli odprowadzam Janka do szkoły, a potem wracam do domu, to zupełnie nie przejmuję się wyglądem. Myję zęby, czeszę włosy i ogarniam się na spokojnie, dopiero gdy wrócę do domu. Jeśli ze szkoły ruszam prosto do pracy, to wszystkie pielęgnacyjne czynności muszę wykonać odpowiednio wcześniej. Nie mam za dużo czasu, dlatego prysznic i smarowanie balsamem to wieczorny rytuał. Rano piję wodę z cytryną, myję twarz wodą, smaruję ją olejkiem różanym Kobalt. Rachela, właścicielka marki, skomponowała go specjalnie dla mnie. Uwielbiam zapach róży.

Pod prysznicem używam mydeł Sensatia, które mój wujek przywozi mi od lat z Bali. Pachną eukaliptusem, algami, trawą cytrynową. Makijaż zmywam chusteczkami do demakijażu. Jakoś nie mogę się zgrać z wacikami, płynami micelarnymi i tonikami.

Przez wiele lat rozjaśniałam włosy o kilka tonów. Mocno je tym zniszczyłam, dlatego muszę o nie teraz bardziej dbać. Do wzmocnienia końcówek używam odżywki w sprayu Davines, którą kupiłam jakiś czas temu u fryzjera. Chociaż szczerze mówiąc niechętnie do nich chodzę. Mam wrażenie, że nie słuchają, co do nich mówię. Tną po swojemu i rzadko kiedy jestem zadowolona.

Jeszcze do niedawna nie suszyłam włosów, ale przeczytałam gdzieś, że wbrew powszechnej opinii, wcale im to nie służy. Pół roku temu dostałam od mamy swoją pierwszą w życiu suszarkę. Używam jednak tylko zimnego powietrza, a stylizacją się nie przejmuję, zwłaszcza, że od samego suszenia włosy są wystarczająco uniesione.  Najczęściej sięgam po szampony Tołpa, bo lubię polskie kosmetyki.

Raz w tygodniu robię sobie relaksacyjną kąpiel. Dodaję do wody musujące kule z Ministerstwa Dobrego Mydła, które zawierają pachnące, pielęgnacyjne olejki. Uwielbiam je, jestem od nich uzależniona. W MDM robię zamówienia na bieżąco, bo ich produkty (przez to, że są naturalne) mają krótkie terminy przydatności. Trzeba się co prawda namachać, żeby po takiej kąpieli z kulami umyć wannę, ale to jedyny minus. Ciało po ich użyciu jest niezwykle natłuszczone. Lubię to uczucie. Przy okazji kąpieli robię sobie peeling ciała. Używam Nourishing Deeply Sweet Scrub Phenome. Cudownie pachnie, świetnie działa. Ten dostałam w prezencie, ale pewnie kupię sobie kolejne opakowanie, gdy mi się skończy.

A co z makijażem? Raczej nie malujesz się mocno.

Nie lubię chodzić po sklepach ani robić kosmetycznego researchu. Dlatego wszystkie kosmetyki do makijażu kupuję za jednym razem, najczęściej w MAC—u. Wchodzę do sklepu, spędzam w nim pół godziny, oglądam pudełka i nazwy, które niewiele mi mówią, zadaję konsultantkom mnóstwo amatorskich pytań: „jak to się nazywa i do czego służy?”. Udzielają mi kilku fachowych instrukcji, dzięki którym wykonanie makijażu zajmuje mi później kilka minut. Ze sklepu wychodzę z całym zestawem i nie zawracam sobie tym głowy przez następne pół roku.

Poza tym kosmetyki MAC-a są trwałe i łatwe w użyciu. Nie muszę robić żadnych poprawek w ciągu dnia, bo to uznaję za stratę czasu. Używam podkładu Face&Body i tuszu do rzęs. I bazy do powiek Prep + Prime 24—hour Extend Eye Base, dzięki której kredka lepiej się na nich trzyma. I tyle.

Udało Ci się znaleźć ulubione perfumy?

Raczej ich nie używam. Wystarczy mi zapach produktów pielęgnacyjnych, które wybieram również według tego kryterium. Olejek różany do twarzy, wspomniane wcześniej kosmetyki z Indonezji, których zawsze mam w domu spory zapas. Lubię zapachy jedzeniowe — rozmaryn, mięta… Przymierzam się do perfum Multiple Rouge Humiecki & Graef. Choć w składzie mają owoce i cynamon, dla mnie pachną ziemią i burakami.

Masz niezłe paznokcie.

Dzięki! To moja nowa zajawka, trwa już od około 3 miesięcy. Szukam inspiracji w internecie, głównie na Instagramie. Pokazuję dziewczynom z salonu Nailed It, co mi się podoba, a one zajmują się już całą resztą. Znajomi się ze mnie śmieją, że zamiast bloga kulinarnego powinnam założyć stronę poświęconą manicurowi.

Niestety prawda jest taka, że pracując w gastronomii ciężko jest utrzymać zadbane dłonie i paznokcie i sprawdza się właściwie wyłącznie hybryda — lakier nie odpryskuje, a płytka jest bardziej odporna na złamania. Z hybrydami zdarzały mi się niestety nieprzyjemne przygody, po ich zdjęciu moje naturalne paznokcie były w opłakanym stanie. Chciałam porzucić tą metodę, ale dziewczynom z Nailed It udało się mnie przekonać, stosują bezpieczniejszą metodę ściągania, która nie niszczy naturalnej płytki. Nie wiem jak to działa, ale działa. 

Na jakie kobiety zwracasz uwagę na ulicy?

Niestety na te zaniedbane — panie w spożywczych, zapracowane mamy w szkole, kobiety w naszym aktualnym rządzie. Ze złymi fryzurami, bez cienia kobiecości. I to nawet nie jest styl chłopacki. Tylko jakoś tak przykro nijaki. Zastanawiam się często, jaka jest tego przyczyna. Czy to się bierze z niewiedzy, jak o siebie dbać? Czy może są w związkach, w których partnerowi zwisa, jak one wyglądają i również dla nich przestaje to mieć znaczenie? Dużo mężczyzn też o siebie nie dba. Może to je zniechęca? Nie chcą być w aż tak dużym kontraście w stosunku do nich.

Dużo też u nas dziewczyn, które z kolei przesadzają w drugą stronę. Poświęcają urodzie zbyt dużo uwagi. Oglądałam ostatnio z Jankiem film Barbie na kanale z kreskówkami. Przez cały odcinek Barbie i jej koleżanki stroiły się z nadzieją, że Ken umówi się z nimi na randkę. To okropny przekaz. Wmawia się dziewczynkom, że mają dobrze wyglądać, nie po to, żeby dobrze się ze sobą czuły, tylko po to, żeby chłopak się z nimi umówił. A przecież, gdy dobrze się ze sobą czujemy, to nam w życiu zdecydowanie lżej. To się na wszystko przekłada — od znajomości po pracę. To zadowolenie z siebie wychodzi wtedy ze środka.

Ale żeby nie było tak pesymistycznie, to na ostatniej manifestacji „Dziewuchy Dziewuchom” widziałam pod Sejmem całą masę pięknych kobiet. To był jeden z pierwszych wiosennych dni, dziewczyny nałożyły lżejsze płaszcze i kurtki, były uśmiechnięte i biła od nich dobra energia. Także kochane — więcej luzu. To nam wszystkim zdecydowanie służy.

A co Twoim zdaniem szpeci?

Uważam, że szpeci przesada i presja, żeby zawsze dobrze wyglądać. Nie musisz być „zrobiona”, jeśli wyskakujesz do warzywniaka po ziemniaki.

Mówisz o tym nacisku na perfekcyjny wygląd. Sama odczuwasz, że społeczeństwo czegoś od Ciebie wymaga w tej kwestii?

Facebook jest dla mnie wylęgarnią kompleksów. Czujesz, że musisz przebierać nogami, żeby za wszystkimi nadążyć, żeby nie zostać w tyle. Widzisz koleżanki, co mają dwójkę dzieci, zrobiły obiad, były w pracy i jeszcze ładnie wyglądają. Chciałabym być na to odporna, ale nie wiem, czy mi się udaje. Chodzę na crossfit głównie dlatego, że lubię, ale czy tylko? Presja, żeby dobrze wyglądać jest duża.

Kiedy Ty czujesz się najbardziej atrakcyjna? 

Są dni, kiedy patrzę w lustro i wszystko gra. Innym razem nie wierzę, że to ja. Wszystko źle. Nie wiem, od czego to zależy. Wiem, że żeby się dobrze czuć, muszę się wyspać. Nie lubię być zmęczona, bo wtedy automatycznie się spinam. 8 godzin snu równa się luz w głowie.

A najbardziej atrakcyjna czuję się latem po miesiącu spędzonym w przyczepie w Dębkach. Bez makijażu, wypoczęta…


Produkty

Ciało:
mydła Sensatia z Bali
musujące kule kąpielowe z Ministerstwa Dobrego Mydła
peeling do ciała Nourishing Deeply Sweet Scrub Phenome
galeniczny krem do rąk do codziennego użytku Alba Hand&Feet
spray na przeciążenia dla sportowców Alba. Wysokie stężenie alkoholu z olejkiem rozmarynowym. Skuteczny i do tego pięknie pachnie.
olejki do twarzy KOBALT
balsam do ust Sensatia Botanical Lip Protection

Włosy:
odżywka w sprayu Davines
szampony Tołpa

Make up:
podkład MAC Face&Body
baza do powiek Prep + Prime 24—hour Extend Eye Base
puder brązujący do twarzy i ciała Clinique Sun Glow Bronze 01

 

 

 

 

 

Na tej stronie korzystamy z cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody, zmień ustawienia przeglądarki.OK