Przyznam nieskromnie, że nie raz słyszę pytanie o to, co robię ze swoimi brwiami. I w pełni z siebie zadowolona odpowiadam, że nic. Zanim jednak do tego doszło, musiałam uzbroić się w cierpliwość, i to w tę przysłowiową, anielską. Latami dążyłam do ich naturalnego stanu sprzed czasów eksperymentów. Po drodze zgarnęłam kilku niezbędnych pomocników, parę reguł i metod. Ale wszystko po kolei!
Zasada numer jeden, kluczowa w całym procesie — jeśli zapuszczasz brwi, pęseta jest twoim największym wrogiem. Może dla niektórych odrastające włoski wyglądają nieestetycznie, zwłaszcza te pod i nad właściwym łukiem, ale tylko nie ruszając ich, dajemy brwiom szansę na spokojny wzrost. I choćby nie wiem, jak ręce świerzbiły, nie skubiemy. I kropka.
Na kosmetyczny pierwszy ogień idzie olej rycynowy. Popularny tanioch faktycznie działa, ale, jak w przypadku prawie każdego oleju, na efekty trzeba poczekać. Kosztuje grosze, jest dostępny w każdej aptece i to dobry początek pielęgnacji brwi (i rzęs przy okazji).
Święty Graal wśród produktów do brwi i rzęs, czyli RefectoCil Longlash. Markę RefectoCil poznałam przy okazji szukania dobrej henny, o której też tu wspomnę. Dziś uważam, że to dzięki niemu moje brwi doszły do ładu i składu po bardzo nieudanym eksperymencie z regulacją.
Trzeba się trochę nagimnastykować, żeby go kupić, bo nie jest dostępny w każdej aptece. Warto poszukać w internecie lub sklepach fryzjerskich. Jak już go kupimy, codziennie smarujemy pod włos i masujemy. Działanie na piątkę z plusem!
Kiedy uporamy się z odrastającymi brwiami, przychodzi pora (opcjonalnie) na farbowanie. Między dziewczynami krąży przekonanie, że henna grozi posępnym, wrogim wręcz wyrazem twarzy. Nic bardziej mylnego! Odpowiednio wykonana (a naprawdę nie ma w tym nic trudnego) optycznie zagęszcza brwi. Ta z RefectoCil jest najlepszą jaką stosowałam. Używają jej profesjonalistki w Brow Barach marki Benefit. Zapłacicie za nią trochę więcej niż za jednorazową hennę z drogerii, ale tubka starcza na nieskończoną ilość użyć.
Woda utleniona, patyczek do uszu, pędzelek i wazelina w ruch! Ta ostatnia, nałożona jako cienka warstwa zabezpieczająca, jest gwarancją, że nie zafarbujemy skóry, tylko same włoski.
Ostatni kosmetyk to już tak naprawdę zabawa w dopieszczanie i gadżet dla posiadaczek długich, niesfornych brwi. Żel z MAC-a nie ma sobie równych i trzyma włoski w ryzach cały dzień. Bez względu na deszcz, upał czy wiatr, brwi pozostają nienaruszone.